Przeczytajcie pod postem notatkę :)
--------------------------
Dziwnie się czuję, gdy nie ma nikogo z tej piekielnej rodziny koło mnie. Przez te kilka miesięcy przyzwyczaiłam się do szumu i gwaru, który panował w moim otoczeniu. Mimo że, jestem u Babci, a jest tu ponad 30 osób, nie mogę się przyzwyczaić.
Wczoraj byłam z dziewczynami na zakupach. Kupiłyśmy chyba z tysiąc prezentów. Ja zakupiłam również dla mojej londyńskiej "rodziny". No niestety :P
*23 grudnia*
- Chodźcie musimy zrobić jedzenie! - krzyknęła ciocia Iwona. Cała ekipa dziewczyn zebrała się w kuchni. A że było bardziej niż pewne to, że będzie gorąco, ubrałyśmy się w szorty i bluzki na krótkie ramiączka. No, co? Nie piekliście nigdy ciast w trzech piekarnikach? Uwierzcie gorzej nie może być... Babcia dodatkowo włączyła radio, a tam był maraton piosenek świątecznych. Kołysałyśmy się w rytm muzyki i kroiłyśmy sałatki.
- Dobra. Mamy 10 makowcy. 5 Jo-jo (takie fajne ciasto jo-jo :P), 4 serniki., 6 metrowcy. - zliczyła Agnieszka. - Wystarczy? - spojrzała uważnie na babcię. Kobieta pokręciła głową.
- Nie. Na 100% trzeba dorobić więcej. No zobaczcie jest nas dokładnie 35 osób. Plus minus dzieci. A pewnie zwalą się sąsiedzi w Drugi Dzień Świąt. - I z miną męczenników wróciłyśmy dalej do roboty.
*Dzień wcześniej, Looondyn*
~Perspektywa Danielle~
Ja się tak nie bawię! TO nie fair! Dlaczego ona musiała sobie wyjechać, akurat na Święta? Przecież to według mnie nie smaczne. No okej... rozumiem wszystko, ale tęsknimy za nią. Dakota, Diana czy jak jej tam, to nie JoasiaDlatego postanowiliśmy zrobić jej niespodziankę i przylecimy. A wicie co zabawne? Nawet Zayn leci, tylko że bez tego plastika. Jedyna dobra wiadomość.
No ale wracając do świątecznej niespodzianki. Byliśmy już w sklepach mamy kilkadziesiąt prezentów dla ich rodziny.
Tak, wiemy ile ich jest. Kontaktowałam się z Suz i Agnes. Jak dobrze, że opisały Nam co kto lubi.... Dobre duszki...
Jako, że Zayn zdecydował (co za imbecyl, jakby wcześniej nie mógł tak zrobić), że kupi prezent osobiście dla Sophie i Jo. Podobnież chce uczestniczyć w jej życiu. Ciekawe jak zareaguje na to moja przyjaciółka.
No dobra lecę spać, bo jutro z samego rana (czyt. 10.00) trzeba wstać, bo mamy samolot o 12.
~*~wracamy do Polski, Tym razem opowiada Suzan.~*~
O około 19, usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam. No myślałam, że padnę. Przede mną stała cała parszywa ósemka.
- Stęskniliśmy się, a że nie mieliście zamiaru przyjechać, my zawitaliśmy. - uśmiechnęła się El.
- Jo! Nieśka! - zawołałam, a po chwili, owe dziewczyny pojawiły się na horyzoncie.
- Miśki! - Zrobiliśmy grupowego przytulasa (nawet Malik.). Poprosił moją najstarszą siostrę na bok. I zaczęli rozmawiać. Nie słyszałam nic, więc podeszłam bliżej
- Idiota, debil, frajer...
- Skończyłaś już wymieniać swoich byłych?
- nie jestem jeszcze przy Tobie - uśmiechnęła się chamsko, a jemu zrzedła mina. Z mojej siostry jest MISZCZ! On do niej podszedł i wyszeptał. Kurna, przecież nie wezmę mikrofonu!
-Im krótsza spódniczka, tym bardziej ją kochasz. im większy dekolt, tym bardziej ubóstwiasz.-czyż nie na takiej zasadzie działasz, kochanie?
- Do cholery jasnej Aśka, przepraszam! - no tego to nawet ja się, nie spodziewałam
- Przepraszaj mnie i tysiąc razy, ale mojego wybaczenia szybko nie dostaniesz. Co najwyżej w ryj. - I kręcąc dupą, poszła do kuchni kończyć dania.Widziałam, że Zayn jest smutny. Ale no serio? Żeby dopiero teraz? Miał tyle czasu. A dodatkowo ją obraził w szpitalu. Ach... szkoda gadać...
No dobra. Ja nie lubię jak chłopak płacze. Więc podeszłam do niego i przytuliłam lekko.
- Będzie dobrze. Tylko musisz dać jej czas. - I sama wróciłam do dziewczyn.
*Wracamy do perspektywy Jo.*
Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałam rzucić mu się na szyję. Objąć i powiedzieć "Kocham Cię najbardziej na świecie" A później dodać "Będziesz tatą, po raz drugi."
Ale przypomniałam sobie, jak mnie potraktował. I nagle dostałam silnego kopa. Powiedziałam wszystko co tylko na język mi się nawinęło.
Mimo że kuchnia była duża, to i tak było w niej za dużo osób. Gdy tylko do Nas wróciła Zuzia, Harry od razu zesztywniał. Kątem oka spoglądał na nią, pilnował jej wzrokiem, jednocześnie udając obojętnego, na jej strój. Czyżby jebaniutki się zakochał? O to nowość. No dobra, może nie nowość, ale rzadkość.
Słyszałam śmiech Malika i Sophie. Bawili się w dwójkę na dywanie w salonie. Mała gdy tylko go zobaczyła, natychmiast wpadła w ramiona. Nie chciała puścić. Dlatego nawet musiał, ją umyć i położyć. Na jeden dzień chyba, miał za dużo wrażeń, bo od razu zasnął, razem z dzieckiem.
Kiedy w domu było już cicho, na palcach do mnie weszła zalana łzami 14-latka.
- Zuzik. Co się dzieje?
- Kocham go. Rozumiesz? Zakochałam się w Samym Harrym Stylesie. Ja nie mogę! On mnie nie chce, to po pierwsze, a po drugie jestem za młoda dla niego. - Przytuliłam ją do siebie, i zaczęłam kołysać. Wiedziałam jak potrzebowała takiej, matczynej czułości, której nasza "matka" jej nie dała.
I właśnie przytulone do siebie usnęłyśmy...
-----------------------------------------------
Życzę Wam moje słonka, żebyście mogły/mogli
No i ogólnie wszystkiego najlepszego!
Bogatego Mikołaja i w Sylwestra zabawy do rana :*
Pozdrawiam
Pierniczek :*
Ps. Niech każdy zostawi po sobie jakiś ślad. Nawet "." - kropkę.
Ps2. Niektóre teksty zaczerpnięte są ze strony http://kooloorowa.blogspot.com/