Czytasz =>Komentujesz

Obserwatorzy

wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 17 + życzenia...

 Rozdział całkowicie dedykowany Duszce :) Dzięki niej nie napisałam Epilogu :) Dziękuję :*
Przeczytajcie pod postem notatkę :) 
--------------------------


*21 grudnia*
Dziwnie się czuję, gdy nie ma nikogo z tej piekielnej rodziny koło mnie. Przez te kilka miesięcy przyzwyczaiłam się do szumu i gwaru, który panował w moim otoczeniu.  Mimo że, jestem u Babci, a jest tu ponad 30 osób, nie mogę się przyzwyczaić. 
Wczoraj byłam z dziewczynami na zakupach. Kupiłyśmy chyba z tysiąc prezentów. Ja zakupiłam również dla mojej londyńskiej "rodziny".  No niestety :P

*23 grudnia*
- Chodźcie musimy zrobić jedzenie! - krzyknęła ciocia Iwona. Cała ekipa dziewczyn zebrała się w kuchni. A że było bardziej niż pewne to, że będzie gorąco, ubrałyśmy się w szorty i bluzki na krótkie ramiączka. No, co? Nie piekliście nigdy ciast w trzech piekarnikach? Uwierzcie gorzej nie może być... Babcia dodatkowo włączyła radio, a tam był maraton piosenek świątecznych. Kołysałyśmy się w rytm muzyki i kroiłyśmy sałatki.
- Dobra. Mamy 10 makowcy. 5 Jo-jo (takie fajne ciasto jo-jo :P), 4 serniki., 6 metrowcy. - zliczyła Agnieszka. - Wystarczy? - spojrzała uważnie na babcię. Kobieta pokręciła głową. 
- Nie. Na 100% trzeba dorobić więcej. No zobaczcie jest nas dokładnie 35 osób. Plus minus dzieci. A pewnie zwalą się sąsiedzi w Drugi Dzień Świąt. - I z miną męczenników wróciłyśmy dalej do roboty. 

*Dzień wcześniej, Looondyn*

 ~Perspektywa Danielle~
Ja się tak nie bawię! TO nie fair!  Dlaczego ona musiała sobie wyjechać, akurat na Święta? Przecież to według mnie nie smaczne. No okej... rozumiem wszystko, ale tęsknimy za nią. Dakota, Diana czy jak jej tam, to nie Joasia
Dlatego postanowiliśmy zrobić jej niespodziankę i przylecimy. A wicie co zabawne? Nawet Zayn leci, tylko że bez tego plastika. Jedyna dobra wiadomość. 

No ale wracając do świątecznej niespodzianki. Byliśmy już w sklepach mamy kilkadziesiąt prezentów dla ich rodziny. 
Tak, wiemy ile ich jest. Kontaktowałam się z Suz i Agnes. Jak dobrze, że opisały Nam co kto lubi.... Dobre duszki...

Jako, że Zayn zdecydował (co za imbecyl, jakby wcześniej nie mógł tak zrobić), że kupi prezent osobiście dla Sophie i Jo. Podobnież chce uczestniczyć w jej życiu.  Ciekawe jak zareaguje na to moja przyjaciółka.


No dobra lecę spać, bo jutro z samego rana (czyt. 10.00) trzeba wstać, bo mamy samolot o 12. 



~*~wracamy do Polski, Tym razem opowiada Suzan.~*~

O około 19, usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam. No myślałam, że padnę. Przede mną stała cała parszywa ósemka. 
- Stęskniliśmy się, a że nie mieliście zamiaru przyjechać, my zawitaliśmy. - uśmiechnęła się El.
- Jo! Nieśka! - zawołałam, a po chwili, owe dziewczyny pojawiły się na horyzoncie. 
- Miśki! - Zrobiliśmy grupowego przytulasa (nawet Malik.). Poprosił moją najstarszą siostrę na bok. I zaczęli rozmawiać. Nie słyszałam nic, więc podeszłam bliżej
- Idiota, debil, frajer...
- Skończyłaś już wymieniać swoich byłych?
 - nie jestem jeszcze przy Tobie  - uśmiechnęła się chamsko, a jemu zrzedła mina. Z mojej siostry jest MISZCZ! On do niej podszedł i wyszeptał. Kurna, przecież nie wezmę mikrofonu!
-Im krótsza spódniczka, tym bardziej ją kochasz. im większy dekolt, tym bardziej ubóstwiasz.-czyż nie na takiej zasadzie działasz, kochanie? 
- Do cholery jasnej Aśka, przepraszam! - no tego to nawet ja się, nie spodziewałam
- Przepraszaj mnie i tysiąc razy, ale mojego wybaczenia szybko nie dostaniesz. Co najwyżej w ryj.  - I kręcąc dupą, poszła do kuchni kończyć dania.Widziałam, że Zayn jest smutny. Ale no serio? Żeby dopiero teraz? Miał tyle czasu. A dodatkowo ją obraził w szpitalu. Ach... szkoda gadać... 
No dobra. Ja nie lubię jak chłopak płacze. Więc podeszłam do niego i przytuliłam lekko. 
- Będzie dobrze. Tylko musisz dać jej czas. - I sama wróciłam do dziewczyn.

*Wracamy do perspektywy Jo.*

Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałam rzucić mu się na szyję. Objąć i powiedzieć "Kocham Cię najbardziej na świecie" A później dodać "Będziesz tatą, po raz drugi." 
Ale przypomniałam sobie, jak mnie potraktował. I nagle dostałam silnego kopa. Powiedziałam wszystko co tylko na język mi się nawinęło. 

Mimo że kuchnia była duża, to i tak było w niej za dużo osób. Gdy tylko do Nas wróciła Zuzia, Harry od razu zesztywniał. Kątem oka spoglądał na nią, pilnował jej wzrokiem, jednocześnie udając obojętnego, na jej strój. Czyżby jebaniutki się zakochał? O to nowość. No dobra, może nie nowość, ale rzadkość.

Słyszałam śmiech Malika i Sophie. Bawili się w dwójkę na dywanie w salonie. Mała gdy tylko go zobaczyła, natychmiast wpadła w ramiona. Nie chciała puścić. Dlatego nawet musiał, ją umyć i położyć. Na jeden dzień chyba, miał za dużo wrażeń, bo od razu zasnął, razem z dzieckiem. 

Kiedy w domu było już cicho, na palcach do mnie weszła zalana łzami 14-latka. 
- Zuzik. Co się dzieje? 
- Kocham go. Rozumiesz? Zakochałam się w Samym Harrym Stylesie. Ja nie mogę! On mnie nie chce, to po pierwsze, a po drugie jestem za młoda dla niego. - Przytuliłam ją do siebie, i zaczęłam kołysać. Wiedziałam jak potrzebowała takiej, matczynej czułości, której nasza "matka" jej nie dała. 

I właśnie przytulone do siebie usnęłyśmy...

-----------------------------------------------
Życzę Wam moje słonka, żebyście mogły/mogli

hyhyhyhyhyyhyhy.png

No i ogólnie wszystkiego najlepszego!
Bogatego Mikołaja i w Sylwestra zabawy do rana :*

Pozdrawiam
Pierniczek :*

Ps. Niech każdy zostawi po sobie jakiś ślad. Nawet "." - kropkę.

Ps2. Niektóre teksty zaczerpnięte są ze strony http://kooloorowa.blogspot.com/

piątek, 20 grudnia 2013

Pytanie za 100 pkt.

Zakończenie ma być smutne, wzruszające czy wesołe?
Bo nie wiem jak w tym rozdziale ma się wszystko potoczyć :/

5 komentarzy next 


Pozdrawiam
Piernicek

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 16 ;)

- Ale jak to możliwe? - pytała po raz enty, wciąż oszołomiona Suzanne. Nie dość, że poprzedniego dnia pytała się mnie chyba z miliard razy, to i teraz musiała powtarzać...
- Nie mam zielonego pojęcia. 
- Czyli czekaj. Zostajemy w Anglii? 
- Nie. Wracamy do Polski. 
- Ufff - Agnes otarła "pot " z czoła - A już się bałam, że powiesz wszystko temu idiocie i znów będziecie razem. 
- Hihi^^ Nie mów tak. - nie ma co, podnosić na duchu to umieją.
- Oj dobrze, dobrze. Słuchaj, to wychodzisz dzisiaj?
- Tak - odpowiedziała Pauline, wchodząc do sali. - Masz wypis i pamiętaj zgłoś się do Marty w Zakopanem. 
- Jasna sprawa! - zasalutowałam, poszłam do łazienki, ubrałam się oraz umyłam, zabrałam leki i wyszłam z tego potwornego miejsca.  Gdy jechałyśmy taksówką, zadzwoniłam do  szkoły w mieście rodzinnym dziadków, zadzwoniłam do nich i do Danielle, że będziemy za cztery godziny. 
- Czemu cztery? - spytała moja młodsza siostra
- Bo moje kochanie, idziemy na zakupy. - No i oczywiście, w cztery godziny się nie wyrobiłyśmy. Nakupowałyśmy wiele różnych ubrań. Poczynając dla Sophie, skończywszy na ciążowych łachmanach. Dodatkowo zakupiłyśmy prezenty na gwiazdkę dla caaaaaaaaaaałej rodziny. Dobrze, że spod Galerii można było wypożyczyć bus...
- Jesteśmy! Cieszycie się?? No pewnie, że tak! - Głos Agnes niósł się przez korytarz.
- Witaj Jo. - Paul przytulił mnie lekko. - przepraszam. - dodał spuszczając głowę - może nie powinienem tak na Ciebie naciskać, może...
- Paul... Spokojnie. To nie Twoja wina. A po za tym wracam do Polski. 
- Co? - krzyknął, a za nim niosło się echo innych głosów. 
- Tak. Wracamy w pią... czwórkę do dziadków. Uznałyśmy, że będzie Nam dobrze.  - Dlaczego prawie powiedziałam "piątkę"? Przecież... Obym się nie wygadała...
- Skoro tak twierdzisz... - Resztę dnia spędziłyśmy na rozmowach., oraz pakowaniu prezentów to walizek. Jest plus, że ma się przyjaciółki. One mają wiele walizek i to głębokich.

Dwa dni później staliśmy prawie wszyscy na lotnisku w samym sercu Londynu.
- Nie jedźcie - wyszeptał w końcu Styles. - Po co? Przecież tu jest Wam dobrze, prawda? - Pomińmy fakt, ze cały czas lampił się jak sroka w gnat na Ness.
-  Musimy wyjechać. I nie tylko dla Jo. My tego chcemy. - A. skończyła mówić i odezwał się głos proszący pasażerów na odprawę. 
Przytuliliśmy się ostatni raz i poszłyśmy. 
Pewnie pytacie sie, co z ubraniami, rzeczami itp. Paul, był taki dobry, ze wypożyczył nam skądś samolot, tylko po to, żeby zawieźć rzeczy.  Będę Tęskniła...
Wiem, wiem. Zachowuję się, jak rozwydrzony dzieciak, ale się boję do cholery! Znów będę miała dziecko do wychowania. Znów przeżywanie tego samego. 
Tylko wyjątkiem jest to, że od początku wiem, czyje to jest dziecko. A i takie do Was Pytanie (odpowiedzcie w komentarzach, w miarę możliwości wszyscy, proszę! :) dop.aut) Co byście na moim miejscu zrobili? Bo tak z boku, patrzy się inaczej na to, niż jak to się przeżywa.
No nie ważne. W każdym wypadku, po czterech godzinach byliśmy w Krakowie, na lotnisku. 
- Pani Joanno - odezwał się mężczyzna z transportowca.(wspominałam, ze nie lubię swojego pełnego imienia?) - Wszystko jest już załadowane do Busa, jest on opłacony i tylko na panie czeka. 
- Dobrze. Dziękuję. Do widzenia. - uśmiech wpłynął na moją twarz. Cieszyłam się, że dziewczyny umiały polski, cieszyłam się że będziemy u dziadków, cieszyłam się, że spotkam rodzinę, której nie widziałam od wieków. Jednym słowem, wszystko mnie cieszyło.
Gdy tylko zajechałyśmy na miejsce, przywitał mnie wielobarwny dom. 
- Halo! Jest tu kto? - weszłam po cichu do klatki schodowej. Tak moja babcia miała własną klatkę schodową, gdyż łączyła ona trzy piętra. Babci, cioci i dla gości. A tak notabene, sama działka miała z trzy hektary, jak nie więcej, to wyobraźcie sobie wielkość budynku. Żeby lepiej wam to ukazać, to powiem, że od północy ściany mają kolor zielony. Od południa klatka ciemny pomarańcz, a pokoje na dole jasny pomarańcz. Po środku był niebieski, a na samym szczycie fioletowy. Zgadnijcie jaki dach!! Zajebiście czerwony! Proszę państwa, oto RATUSZ MIASTA :P

Ale wracając. Wchodząc na klatkę schodową poczułam zapach babcinych wypieków. Czułam już w ustach smak pierogów z kapustą i grzybami oraz karpia w galarecie cioci Iwony. Tak, tak byłam tu nie dawno. Znaczy... jak byłam w ciąży z Sophie. 
-  Asik! - krzyknęła powyżej wymieniona ciocia.  - Jak wyrosłaś! A ty Zuziu to w ogóle. Niesia wyglądasz szałowo! - Ciocia Iwona - dosyć niska, pulchna kobieta, zachowująca się niczym nastolatka. - A ty moja damo to kto? - pytała kucając przy mojej córeczce, która chowała się pod mój płaszcz. 
- Zosia... - szepnęła cichutko. Kobieta popatrzyła na mnie pytająco, a ja przytaknęła. 
- Jesteś taka podobna do mamy...
- Ja nie widzę podobieństwa. - zauważyła Zuzik
- Joasia, jak była mała, też miała taki kolor włosów i oczu. Ale co my tak stoimy w progu? Wchodźcie dalej. Niby jeszcze dwa tygodnie do świąt, a już prawie cała rodzina się zjechała prócz Waszych kuzynów, którzy się uczą. - spojrzała spod byka na obydwie dziewczyny. 
- Nie martw się ciociu. Mamy dokumenty, które upoważniają Nas do czegoś, tam czegoś. W każdym razie testy ZDANE i zaczynamy do szkoły chodzić po feriach. - Agnieszka była z tego zadowolona. Nigdy nie lubiła szkoły. 
- Mama! - Mała Ola podbiegła do nóg kobiety. 
- Olu nie biegaj! - Na korytarzy stała babcia, a za nią dziadek. 
Przywitaliśmy się z nimi, a babcia, jak to babcia od razu pytanie za 100 pkt. - Jesteście głodne dziewczynki? 

A gdy tylko najmniejsze dzieci poszły spać, cała reszta zasiadła przy kolacji. 
- Powiedz mi, co tam w szerokim świecie? Masz jakiegoś chłopaka? - ciocia Kazia spytała jako pierwsza.
- W szerokim świecie - ciekawie, nie powiem. Chłopaka... miałam, ale to długa historia - na to moje siostry zaczęły się śmiać, wiec oberwały pod stołem kopniaki. 
- A nie myślałaś, nad rodzeństwem dla Sophie? - spytała Violetta. To moja ciocia, ale 4 lata starsza ode mnie. 
- Myślałam. - przyznałam szczerze
- I Nawet wymyśliła! - dodała Zuźka.
- Słucham?
- No tak jestem w ciąży. - Wszyscy zaczęli mi gratulować. Ale nikt nie pytał o ojca dziecka. Ucieszyło mnie to, że nie musiałam powtarzać całej historii. Chociaż i tak wiem, że babcia mi nie daruje. 

Gdy mężczyźni poszli spać (Świętowali moją ciążę... podobnież. To był pretekst do wypicia więcej wódki.), nasza część społeczeństwa (ja, Zuzik i Niesik, 5 kuzynek, 3 ciotko -kuzynki, 6 <lub więcej> cioć i babcia ) usiadła przy stole. 
- Babciu nie patrz tak na mnie. - ugięłam się pod jej spojrzeniem. Nigdy nie lubiłam go. Ono było dziwne... współczujące... a zarazem oskarżające... -Rozumiem, że mam Wam o tym opowiedzieć? - Wszystkie pokiwały głowami, a ja z ciężkim sercem od początku wszystko opowiedziałam. 
Mówiłam o Sophie, Dziewczynkach, Chłopakach, Dan, Eleanor, Ani, Karolinie. Pozdrowiłam je od Paul'a. Aż w końcu nadszedł najtrudniejszy moment w całej "karierze" - poznanie przez Zayn'a prawdy. Łzy leciały mi strumieniami, a mimo to mówiłam spokojnie. Jakbym musiała się wyładować na czymś, nie biorąc w tym udziału. 
Kiedy doszła do końca opowieści i podniosłam głowę, zauważyłam mokre ślady od łez na policzkach u każdej z kobiet. 
- Ale jest plus - odezwała się weselej Czerwonowłosa - Prawie pozbawiłyśmy go klejnotów rodowych! - wielki znak zapytania na twarzach zebranych, sprowadził na Nas kolejne opowiadanko. - Dobra ja jestem śpiąca. O kuurna... już po trzeciej. Było miło. Dobranoc. - obleciała cały stół z pocałunkami w policzek i zniknęła, a za nią Brązowowłosa.  Starsze pani (przepraszam, ale tak jest) opuściły nasze towarzystwo również, a my jak te strażniczki czuwałyśmy nad butelkami wina.
- Mam pomysł! - ucieszyła mordkę Klaudia -Może zrobimy sobie, oczywiście za zgodą cioci taki damski wieczór. Tak nasza jedenastka, w domku obok. 
- Może wypalić, a babcia by została z dzieciakami. - I jakoś tak się złożyło, że usnęłyśmy na rozłożonej kanapie w dziewiątkę, przykryte pierzyną. 

-----------------------------------------------------------------------------------
Nie wierzę!!
Napisałam!
ALe to jest bez sensu!

W każdym razie. Miałam inny zapisany w zeszycie, a inny wyszedł, bo ciągle coś mi nie pasowało.

 Liczę na komentarze i na odpowiedzi na PYTANIE POWYŻEJ :P

Pozdrawiam
Piernicek :*

poniedziałek, 30 września 2013

O matko!!! TO JUŻ ROK~!!!

Wyobrażacie sobie?! 
Już rok jestem z Wami!!!

I raz-dwa śpiewamy  Happy Birthday to you!!!!

hihi ^^


Muszę napisać kilka podziękowań dla Was. 

Dziękuję za:
 24 obserwatorów
za 11 872 odwiedziny
za 213 komentarzy

Postów na blogu jest 63 :)

i oczywiście za każde słowa otuchy. 


Największe podziękowania kierowane są dla 
Jewel
Natki
Misi
Kici
Gabi
Pauli
Kamy
Anonimów.

Oczywiście wiem, że każdy kiedyś coś komentuje, ale za dużo pisania, a mam zamiar dziś dodać jeszcze gdzieś rozdziały :P


Dzięki wielkie za wszystko Miśki :**


Do następnego :*

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 15

Pielęgniarka obudziła mnie już o godzinie siódmej. Zaprowadziła mnie do łazienki, załatwiłam swoje potrzeby i wróciłam na salę. Siedziała już tam Agnes, Suzan i Sophie, a na stole stało "Śniadanie"(czyt. papka)
- Sophie! - krzyknęłam i porwałam ją w ramiona. - Tęskniłam kochanie. - Usiadłam z nią na łóżku. - A ty Suz co tak stoisz? Nie przywitasz się z siostrą?? - Uśmiechnęła się szeroko i mnie przytuliła. - Kocham Was dziewczynki. - popatrzyłam na Niesię - a co z Zayn'em?
- Hm... no więc ma trochę poobijane skarby rodowe, ale żyje.
- Ech, szkoda - westchnęłam a moje siostry ryknęły śmiechem. - Kicia, mówiła ci już Agnes o wyprowadzce?
-Mhm... mówiła. Z chęcią stąd wyjadę. Tęsknię za dziadkami i za moją szkołą. - Zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Między innymi o tym, że muszę zadzwonić czy przyjmą je do szkoły. Po jakiś dwóch- trzech godzinach przyszły Eleanor, Danielle i Ania.
- Moje słoneczko!- krzyknęły we trzy i już nie miałam czym oddychać. hah xD Są boskie
- Jak się czujesz?- spytała blondynka
- Dobrze, już dobrze.
- Jakie macie plany na dalsze "życie"? - spytała Calder
- Ech... Chcę wyjechać na święta do Polski, a dziewczynki chcą zostać tam na stałe. Chyba będziemy przy dziadkach, a ja przylecę sama lub z kuzynką po rzeczy, które zostaną. - popatrzyłam w oczy kobiet, gdzie gromadziły się w łzy. Strasznie było mi ich szkoda, ale tu jesteśmy same, tam mamy rodzinę.
- Nie płaczcie - prosiłam drżącym głosem.
- Ok. Już się uspokajamy - uśmiechnęła się Peazer, wycierając oczy - A co się stało Malikowi? Bo jak wrócił to nawet do Nas nie zszedł, płakał i trzymał się... no wiecie gdzie.
Agnes i Suzan zaczęły z tego rżeć jak konie, a ja ledwo powstrzymywałam rechot. Popatrzyłam jednak wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu na Agnes, żeby opowiedziała o wydarzeniach mienionej nocy. Z trudem, gdyż nie mogła się uspokoić, streściła całą historię. Na początku były wkurzone, ale kiedy młoda przyznała się co zrobiła, przybiły jej piątkę. Posiedziały do jakiejś 16. Później były już głodne oraz Zosia była śpiąca.
Pożegnałyśmy się, poczekałam na obiad, zjadłam i próbowałam zasnąć. Niestety poderwały mnie wymioty. Wpadłam do łazienki jak postrzelona. Zaraz przy mnie znalazła się Pauline.
- Asia wstań. - mówiła spokojnie, lecz nie miałam siły. Jakimś cudem sama to zrobiła. Położyła na łóżku i zabrała na USG brzucha. Siedziała wpatrzona w monitor jak struś w gnat. Wzięła telefon i gdzieś zadzwoniła.
- Przyślijcie kogoś z ginekologii.... Tak to pilne...- skończyła połączenie
- Coś się stało?- spytałam przerażona
- Wygląda na to, że byłaś w bliźniaczej ciąży. Jedno z nich było słabsze, a to drugie przetrwało, mimo śpiączki i leków. Teraz dobierzemy leki już specjalistyczne... - Nie słuchałam dalej, bo dotarło do mnie wreszcie, że będę miała dziecko. Jednak to jest prawda. Nie straciłam go tak na prawdę. Postaram się wychować je całym sercem. Nie pozwolę, żeby moje dzieciątko, moje maleństwo, jak i jedno tak, i drugie było przez kogokolwiek skrzywdzone. - Jo, to Marta, (Ciii... Wiem, żę mnie kochacie) a to Natalka. Będą one we dwie się Tobą opiekowały. Z tego co wiem Marta wylatuje do Zakopanego, do Polski. Będzie tam na miejscu prowadziła Twoją ciążę. 
- Miło mi. - na moją twarz wpłynął uśmiech, mimo że łzy cały czas mi leciały.
- Co my tu mamy... - zastanawiała się głośno Natalka. - serduszko, główka... Tu wszystko okej.  Jest dobrze kochana. Na moje oko to jakiś dziewiąty-dziesiąty tydzień. Poród odbędzie się mniej więcej 8 lipca. A tu proszę. Zdjęcie. - Ze łzami w oczach patrzyłam na małe ziarenko, na małą istotkę, która we mnie teraz rośnie. 
- Pauline mogę iść już na salę?- spytałam.
- Oczywiście. Twoje siostry znów wróciły. Aż pozazdrościć.- zawiozła mnie, a ta dwójka na mnie naskoczyła. Nic nie mówiąc pokazałam im zdjęcia i szepnęłam.
- Będę miała dziecko.

----------------------------------------------------------------------------------------------
Bądźcie ze mnie dumne!! Napisałam kolejny rozdział!! Nie do wiary!!

Zaprasza do komentowania, odpowiadania w ankiecie i....

Jeszcze raz odpowiedzcie na pytania
napiszcie w komentarzu co mam zrobić.

a) Jo ma być piosenkarkę (WIELKI, WIELKI POMYSŁ)
b) Zostać stylistką gwiazdy w Polsce i zagrać w teledysku.
c) Prowadzić zwyczajne życie również w Polsce ze Swoimi siostrami i córką.


Pozdrawiam 
Pierniczek :*

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 14

Obudził mnie straszny ból brzucha. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Nacisnęłam guzik, który zawołał pielęgniarkę. Popatrzyła na wszystkie urządzenia i popędziła po Pauline. Na twarzy lekarki widziałam ból i smutek. Coś mi wstrzyknęła i film się urwał...

-Jo. Słońce... obudź się w końcu! - usłyszałam szloch mojej najmłodszej siostry. Próbowałam się poruszyć, lecz byłam chyba sparaliżowana. 
- Suzan kotek, chodź do domu - odezwał się jakiś chłopak
- NIE! Nie pójdę nigdzie! Bez niej się nie ruszam!
- Ona leży tutaj już dwa tygodnie! Nie dość, że poroniła to nie chce do Nas wrócić! Do mnie, do Agnes, do Sophie. - Nie. Proszę, nie! Nie, nie, nie. nie poroniłam! Nie prawda. Tłukłam mentalnie głową w ścianę. - Pauline! - krzyknęła i zakładam, że zaraz się przy mnie pojawiła. - Dlaczego się nie obudziła, a lecą jej łzy?! Dlaczego?!
- Może Was słyszała? Joanno... słyszysz mnie? spróbuj się poruszyć. - No kurwa od kilku minut próbuję! Udało mi się poruszyć podajże palcami. - Otwórz oczy. - Łatwo kurna mać powiedzieć! To nie ona była przez 2 tygodnie w śpiączce! Ech.. I to jest lekarz?! I nie wiem jakim cudem pomyślałam o Zayn'ie. Nie wiem czemu.
Jakaś poświata wdarła się do mojego świata.
 Tą poświatą jest ON.
Otworzyłam oczy. Musiałam zamrugać kilka razy, żeby cokolwiek zobaczyć. 
Nade mną stali: Pauline, Harry <WTF?!> i moja siostra, która była wtulona w chłopaka. 
- No wreszcie! Ty wiesz ile ja tu czekałam na Ciebie? - spytała z uśmiechem młoda. Chciałam coś powiedzieć, lecz wyszedł ledwo szept. - Spokojnie. Nie przemęczaj się. - W tym momencie przypomniałam sobie, że dotarła do mnie wiadomość o poronieniu. Odwróciłam głowę w stronę okna. Było ono zaszronione, chłodne tak jak w tej chwili moje serce. Szron posiadł mnie od środka. Nie reagowałam na ich słowa. Nawet na krzyki najmłodszej dziewczyny. Po prostu chciałam... chciałam... sama nie wiem co. Dla mnie było to za dużo. Mimo, że ta ciąża była niespodziewana, to chciałam tego dziecka. 
Łzy leciały mi strumieniami z oczu. Nagle poczułam czyjąś rękę na moim policzku. Była to Agnes. Też była zapłakana. Lekko podniosłam rękę i dotknęłam  jej. Zauważyłam, że nie mam już  żadnych aparatur, oprócz kroplówki. 
- Kocham cię siostrzyczko. - powiedziała cicho, na co smutno się uśmiechnęłam. Ledwo-ledwo przesunęłam moje zwłoki na drugi koniec łóżka. Dziewczyna zrozumiała aluzję i wtuliła się we mnie. Brakowało mi jej. Nie miałam w ogóle dla niej czasu, tak jak i dla Suzan, i Sophie. Ciągle były jakieś ważne wydarzenia i siedziałam od rana do wieczora w pracy. Zrezygnowałam z pracowni krawieckiej na telefon, bo coraz więcej kasy wyłudzali. Paul - mój kochany wujek, niby wszystko wiedział, ale był nieugięty. Na szczęście Lou wraca już ze zdrowotnego. 
- Niesiu... może wyjedziemy do dziadków, do Polski? - spytałam szeptem.
- Na stałe?
- Nie, nie wiem, może... Jeżeli będziecie chciały. Na pewno pojedziemy na święta. 
- Chciałabym tam wrócić. Wiem, że Zuzia też tęskni za przyjaciółmi - uśmiechnęłam się na tyle, ile mogłam. - Wiesz, że 1D się wyprowadziło?
- Wreszcie! A co u Sophie? 
- Mała cały czas Ciebie woła. Tęskni. W tej chwili pilnuje ją Diana i Paul. Kilka razy mieli ją chłopcy, a raz był nawet Zayn z tą zdzirą. Ups. Nie powinnam ci nic mówić. 
- Czyli on jest z jakąś dziewczyną? - zapytałam w szoku patrząc po raz kolejny tego dnia na białą od śniegu szybę. 
- Tak. Z Dakotą. Normalnie koszmar. Jeżeli widziałaś lalkę barbie, to ta jest gorsza. - zaśmiałam się z jej porównania. 
- Zaśnij słońce. Kocham Cię. 
- Mhm... Ja ciebie też. - pocałowałam ją w głowę i chyba usnęła. Ja nie mogłam. Już prawie byłam po tamtej stronie lustra, gdy ktoś wszedł do sali.
- Szkoda, że cię uratowali. Mogłaś tam zostać. - wysyczał... Zayn.  Czułam jak pod powiekami zbiera mi się woda. Poczułam również, jak przytulona do mnie siostra wyskakuje przed niego jak z procy.
- Ty pieprzony egoisto! - krzyknęła
- Zamknij się!
- Ja mam się zamknąć?! Ja?! To ty się lepiej do mnie nie odzywaj! Zachowujesz się do kurwy nędzy jak dzieciak! Zabaweczka Ci się znudziła i marudzisz?! Zachowaj się jak mężczyzna a nie jak chuj. - Nie no moja siostrzyczka umie dobrać słowa.
- Co mi taki dzieciak jak ty może zrobić? - prychnął, na co otworzyłam oczy.  Na szczęście łzy mi minęły. Ale wracając patrzyła w jego oczy, powoli podeszła i z kolana przywaliła tam gdzie nie powinna. Matko! Chłopak się skulił i opadł na ziemię. 
- Co tu się dzieje? - spytała pielęgniarka, która weszła. 
- Ten o to chłopak zaatakował pacjentkę - Kobieta w białym kitlu wzięła go za nogę i wyciągnęła z pomieszczenia. Młoda z wielkim uśmiechem znów położyła się koło mnie. - Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. 

-----------------------------------------------------------------------------------------

No hej! Po długiej przerwie to znów ja!!

Gniewacie się?? :*

Jeżeli nie i CHCECIE następny rozdział napiszcie w komentarzu co mam zrobić.

a) Jo ma być piosenkarkę (WIELKI, WIELKI POMYSŁ)
b) Zostać stylistką gwiazdy w Polsce i zagrać w teledysku.
c) Prowadzić zwyczajne życie również w Polsce ze Swoimi siostrami i córką. 


Pozdrawiam
Marzena :*

wtorek, 10 września 2013

I znów ja :)

Mam do Was wszystkich wielką prośbę.

Jest między Wami tak dziewczyna.
Pisze świetnie o czym nie raz się przekonaliście. Kiedyś nazywała się - Misia, ale ja i tak ją tak nazywam.
Ale wracając.
Prowadzi pięknego bloga, ale chce odejść! Pomóżcie mi ją namówić, żeby tego nie robiła !!
Proszę Was z całego mojego małego serduszka <333
http://fairytale-dreams-and-not-only.blogspot.com/

Marzena :*

MISIA BŁAGAM NA WSZYSTKO!!
NAWET MOICH NIE ZAWIESZĘ!! :*

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 13

Wszyscy prócz Malika, któremu się coś nie podobało i pojechał do Paula, leżeli na sobie. Łóżko już ledwo zipało. A co najśmieszniejsze - Niall był na górze i podskakiwał sobie jak jakiś królik i jadł marchewki. Gdy pan Szelek to zobaczył skiknął na nich i zaczął się bić z głodomorem. Ci na dole krzyczeli, aby przestali, bo się połamią. Ale oni nic. I w końcu. Tomlinson odzyskał marchewkę i zrzucił Horana na podłogę. Chłopak się nie ruszał to Ania miała nagle taką siłę, że wszystkich z siebie zepchnęła. A ja byłam najlepsza i... zemdlałam. Czyż to nie jest śmiech na sali?

Nie wiem ile minut/godzin później, ale się obudziłam. Byłam w takiej wielkiej sali. Nie było okien, drzwi, łóżek. Zupełnie nic. Ej... co się dzieje?
- Witaj Asiu! - krzyknął ktoś za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego tatę. Podbiegłam do niego i uściskałam.
- Tatusiu, ale ja to możliwe?
- Nie ważne. Ważne jest to, że mogę z Tobą porozmawiać. 
- Czy coś się stało?
- Tak. W Tobie jest taka mała istotka. 
- Że słucham?! - mój głos odbijał się o ściany.
- Jesteś w ciąży słoneczko.
- Ale, ja nie mogę. Przecież Sophie. I znów. I on. I to nie prawda.
- Prawda. To już siódmy tydzień.
- Przecież nie miałam żadnych objawów. - I nagle zaświeciła mi się lampeczka. - No dobra. Rozumiem.
- Chodź pokażę ci coś. - Wziął mnie za rękę. Szliśmy w stronę malutkiego okna.
- A teraz. Ładnie wrócisz do tych debili. Powiedz siostrom, że je kocham. Dbaj o Siebie Joasiu.
- Dobrze. - Przytuliłam się do taty. Nie chciałam go puszczać, ale on sam znikł. 

Chciałam otworzyć oczy. Lecz nie mogłam. Czułam jakby ktoś zakleił mi je klejem. Jeszcze jedna próba. Nic. I jeszcze jedna. Jupii... Udało się. Zamrugałam kilka razy i wróciła mi ostrość widzenia. Rozejrzałam się po sali. 
Na kanapie po lewej siedzieli Lou, El, Li, Dan i Agnes, a na kanapie po prawej Anka, Niall, Sue i Harry. 
- Ej co tu tak cicho jak na stypie? - wreszcie się odezwałam. 
- Cicho Jo. Czekamy, aż się obudzisz. - odpowiedział Louis.
- Bez obrazy chłopczyku. Ja już się obudziłam. - Podnieśli wszyscy głowy w moją stronę i z gracją słonia w składzie porcelany podbiegli do mnie. 
- No wreszcie! Ile ty możesz spać?! Czy ty wiesz który dziś jest?!
- Tak, tak ja też się cieszę, że Was widzę słoneczka... - moją inteligentną wypowiedź przerwał głos pani doktor.
- No wreszcie pani wstała. Cieszę się. Niech państwo na chwilę wyjdą. - Posłusznie, normalnie jak nie oni, wyszli z sali. - Mam dla pani wiadomość.
- Wiem, wiem. Jestem w ciąży.
- A mówiła to pani komuś? 
- Jak ja sie dzisiaj tego dowiedziałam. I do tego w jakiś dziwny sposób. Od mojego ojca który nie żyje. 
- Rozumiem. Też się tak dowiedziałam, że jestem w ciąży. Tylko, że ja nie miałam ani męża, ani chłopaka.
- To witam w klubie. - zaczęłyśmy rozmawiać a ten temat. Paulina - bo tak miała na imię, opowiedziała mi wszystko co się stało u niej. A ja opowiedziałam o co chodzi u mnie. Rozmawiałyśmy jakoś ze dwie godziny. Później ona musiała iść na obchód, a do sali wpuściła moją "rodzinkę".
- No wreszcie! Ile można?! Ogólnie to jest 12:00. Chłopcy wypad na próbę. JUŻ! - krzyknęła Danielle. Jak ja się cieszę, że chociaż ona umie ich ogarnąć.  - A ty moja panno. Opowiadaj. O co chodzi.  Co ta pani doktor robiła tu przez dwie godziny? Oraz dlaczego zemdlałaś?
- Wiesz. Jestem po prostu przemęczona. Ostatnio też się dużo denerwowałam. To złożyło się w jedną całość. 
-  W sumie. Racja. 
- A chcesz coś do jedzenia? - spytała Ania
- W tej chwili... chce mi się spać.
- Masz racje. Odpoczywaj. Wrócimy za 3-4 godziny. Papa - Eleanor popychała dziewczyny do wyjścia. Pomachały mi i miałam święty, anielski spokój. 
 Teraz bałam się jednego - że wszystko się wyda, że będzie coraz gorzej. 
Muszę coś wymyślić. 
------------------------------------------------------------------------
Dokończyłam rozdział słuchając
http://www.youtube.com/watch?v=AUw7x8Khitw
Popłakałam się ;(
I zobaczcie Wujek Simon miał racje.
W 2010 powiedział "To dopiero początek dla tych chłopców." - Sprawdziło się :>

środa, 31 lipca 2013

*Rozdział 12*

Przede mną stali rodzice pewnej osoby. Szybko się otrzepałam, przeprosiłam i odeszłam. Nie chciało mi się Wtedy zadzwonił do mnie Paul
- No co tam? - spytałam
- Musisz szybko wracać! - wydarł się
- przecież dopiero wczoraj wyjechałam.
- Ale dom wygląda jak po trzęsieniu, a każdy drapie się po głowie. Wszystko ich swędzi.
- I co ja mam do tego? Pojedź do Apteki.
- No proszę Cię. Zrób to dla mnie!
- Nie! Mam od Was WOL-NE.
- Ale oni mają koncert za.... jutro!!
- Musisz odwołać! Bo nic im i tak nie pomoże.
- JOANNO MASZ WRÓCIĆ! 
- Będę za niedługo - westchnęłam.
- Cieszę się - i ze śmiechem się rozłączył
Z miną męczennika wróciłam do domu Karoliny.
- Co się stało?
- Muszę wracać - opowiedziałam jej wszystko. Ta zaczęła się okropnie śmiać. Postanowiłam, że Sophie  zostawię z  mamą kuzynki. W końcu nie wiadomo co się tam dzieje. Spakowałam rzeczy i pojechałam na lotnisko. Już po godzinie byłam w Londynie. Najpierw poszłam do TESCO i zrobiłam zakupy.
Weszłam po cichu do domu.  Ale coś mi to nie wyszło. Reklamówki wypadły mi z rąk.
Po prostu myślałam, że się (albo ich) zabije! 
Drzwi do kuchni - zniknęły, tak samo jak barierka ze schodów, a na nich porozrzucane jedzenie, porozlewane picie.  W salonie były pudełka po Pizzach na podłodze, na suficie plamy (nawet nie wiem z czego), a na żyrandolu bokserki w marchewki.  Nawet nie patrzyłam co jest po drugiej stronie pomieszczenia, bo wiedziałam, że będzie bardzo bolała mnie głowa. Powoli weszłam na schody, żeby się o nic nie potknąć. Na górze było jeszcze gorzej.  Po cichu wróciłam do drzwi. Nabrałam powietrza w płuca.
- IDIOCI I DEBILE NA DÓŁ! ALE JUŻ! WSZYSCY!! - poskutkowało.  Cała hałastra ustawiła się w rzędzie. - CO TO DO CHOLERY MA BYĆ?! - krzyknęłam ile fabryka dała.  
- No bo nas wszystko swędziało i musieliśmy się jakoś podrapać. - tłumaczył się Tomlinson
- Nie obchodzi mnie to. - machnęłam ręką od niechcenia- Biorę jednego z Was i sprawdzam co się stało, a reszta sprząta to. Ma być błysk. - Powiedzieli mi, żebym wzięła Harrego. On jak skazaniec podążał za mną do łazienki. Usiadł na stołku przed lustrem Wzięłam gęsty grzebień i zaczęłam patrzeć w jego kręcone włoski.  O kurwa! No nieźle! 
- Harry... nie chcę ci nic mówić ale masz wszy. 
- CO?! Ale jak to?! Przecież będę musiał się wtedy ogolić na łyso!!!!
- Mhm... - mruknęłam nie za bardzo słuchając
- Nieee jestem za młody i zbyt boski, żeby umierać!!! - dramatyzował - Ale da się wyleczyć?? - spytał już spokojniej.
- Jest. Ale muszę  iść po kilka płynów. No może kilkanaście. - W aptece pani magister patrzyła się na mnie jak na dziwaczkę. Dopiero jak jej wytłumaczyłam w czym rzecz - zrozumiała.  Najpierw zaczęła się śmiać, a później dopiero sprzedała. 
- Wróciłam! A teraz po kolei od najmłodszego do najstarszego muszę przeczyścić Wam włosy.- U chłopców to jeszcze w miarę, ale u dziewczyn... tragedia. Cała trójka ma gęste, długie włosy. A najgorzej było z Malik'iem. Ten się bał, że go utopię, gdy będę myła mu włosy. No oczywiście, bo ja nie mam nic lepszego do roboty.  Na szczęście swoim tajnym sposobem przekonałam go do mycia. I żeby nie było. Obiecałam mu żel do włosów. O czym wy w ogóle myślicie?! P  Gdy wyszłam z łazienki kończąc pracę przy Lou, było czysto, ale także ich nie było.- Gdzie jesteście?!
- U Sue! - krzyknęli. I znów myślałam, że padnę. Ale tym razem ze śmiechu.


---------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozdrawiam

Marzena :*

środa, 24 lipca 2013

TO JUŻ TRZY LATA!!!

Wczoraj nie napisałam notki, bo zbierałam materiały, a więc od początku:
no trudno pozbierać myśli.... ech....

Posłuchajcie najpierw tego : http://louistopstho.tumblr.com/post/56272227704
A następnie obejrzyjcie to: http://www.youtube.com/watch?v=dcuVcernAoI

Pamiętacie tych idiotów z X-factora?
Każdy pamięta.

Przyszli osobno, połączyli ich w zespół.
Liam Payne, Zayn Malik, Niall Horan, Harry Styles i Louis Tomlinson
w dniu
23,07,2010 roku  8:22 PM zostali zespołem, jedną drogą, panie i panowie - One Direction.
Zmienili nasze życie. 
Video Diary, schody, Super Man...
I to wszystko wiąże się z jednym - One Direction
Zajęli trzecie miejsce - Zna ich cały świat.
Wyruszyli w X-Factor Live Tour. Pamiętacie Video Diary? Na pewno!
Niektórzy myśleli, że po roku się wykruszą... Nic z tego!!

10 wrz 2011 - Po raz pierwszy wykonali WMYB. - Stało się hitem
11 wrz 2011 - wydanie pierwszego singla z I. albumu "What Makes You Beautiful"
18 lis 2011 - wydanie pierwszego albumu UP ALL NIGHT
21 lut 2012 - 1 statuetka Brit Awards Best British Single
22 lip 2012 - 3 statuetki TCA Love Song (WMYB),Summer Music Star: Group, Breakout Group
12 sie 2012 - występ na ceremonii zamknięcia Igrzysk Olimpijskich w Londynie (WMYB)
6 wrz 2012 - 3 statuetki VMA MTV Best New Artist, Most Share-Worthy Video, Best Pop Video
30 wrz 2012 - wydanie pierwszego singla z II. albumu "Live While We're Young"
7 paź 2012 - 3 statuetki Teen Awards Best British Album, Best British Single, Best Music Act oraz pierwsze wykonanie na żywo LWWY podczas gali TA12 lis 2012 - wydanie drugiego albumu TAKE ME HOME
W sumie mają więcej jak 65 statuetek

Nagrali samodzielnie teledysk do "One way or another", a zysk przekazali na Comic Relief.

Zespół gra niesamowicie dużo koncertów, a do tego trasy koncertowe!
  • Up All Night Tour (2011–12) - wyprzedane bilety!
  • 2013 World Tour (2013) - wyprzedane bilety!
Niedawno ogłosili kolejną trasę!
2014 Stadium Tour - album - Where We Are

Czy ktokolwiek sie tego spodziewał na początku kariery?
Wątpię.

Są numerem jeden w 37 krajach. OMG, to się nazywa TALENT!

22,07,2013 roku wydali kolejny Teledysk - Best Song Ever.
My - Directioners, jesteśmy z nich dumni, ale także i z siebie.
Udało nam się pokonać Rekord na Vevo w 24h.

Oczywiście dostaliśmy podziękowania od chłopaków.














Od trzech lat w każde ich "Święto"  składamy im życzenia.
Są to takie dni jak:
Zayn -ur. 12 stycznia 1993
Harry -ur. 1 lutego 1994
Liam - ur. 29 sierpnia 1993
Niall -ur. 13 września 1993
Louis -ur. 24 grudnia 1991.


Czy Oni nie są przystojni?!

A no i bym zapomniała - mają swoje figury woskowe w muzeum Madame Tussauds.

I co by tu jeszcze napisać - ważnego, bo ogólnie to bym mogła pisać i pisać...

Wystąpili w specjalnym odcinku ICarly. 


BĘDZIE FILM O NICH! JUŻ 30 SIERPNIA W POLSCE!
Piosenki (od x-factora do teraz) Nie chronologicznie
  1. What Makes You Beautiful
  2. Gotta Be You
  3. One Thing
  4. More Than This
  5. Up All Night
  6. I Wish
  7. Tell Me A Lie
  8. Taken
  9. I Want
  10. Everything About You
  11. Same Mistakes
  12. Save You Tonight
  13. Stole My Heart
  14. Another World
  15. Na Na Na
  16. I Should've Kissed You
  17. Moments
  18. Stand Up
  19.  „Live While We're Young”
  20.  „Kiss You”
  21.  „Little Things”
  22.  „C'mon, C'mon”
  23.  „Last First Kiss”
  24.  „Heart Attack”
  25.  „Rock Me”
  26.  „Change My Mind” 
  27. „I Would”
  28.  „Over Again”
  29. „Back for You”
  30. „They Don't Know About Us”
  31. „Summer Love”
  32. „She's Not Afraid”
  33.  „Loved You First”
  34.  „Nobody Compares”
  35.  „Still The One”
  36.  Magic
  37.  Irresistible 
  38. Truly, Madly, Deeply.
  39.  All You Need Is Love 
  40.  Chasing Cars
  41.  Dance step 
  42.   Forever Young 
  43.  Forever young (cover) 
  44. Another World
  45. Fresh Prince of Bel-Air
  46. Grenade
  47. Isn't she lovely
  48. Kids in America
  49. Maths Song
  50. My Life Would Suck Without You
  51. Nobody Knows
  52. Only Girl (In the world)
  53. Save You Tonight
  54. Serious Song
  55. She the One (feat. Robbie Williams)
  56. Something About The Way You Look Tonight
  57. Stand Up
  58. Summer of 69
  59. The Way You Look Tonight
  60. Total eclipse of the heart
  61.   Use Somebody
  62.  Vas Happenin' boys & Billy Bob Bob Billy
  63.  Viva la vida
  64.  WMYB / she makes me wanna
  65.  You are so beautiful
  66.  Your Song :D
  67. BEST SONG EVER
  68. Look after you
  69. One Way or Another
  70. Stop Crying Your Heart Out 
  71.  Teenage Dirtbag (cover)
  72. Wonderwall
  73. With You 
Nie jestem pewna, ale to chyba wszystko.
 :D














JESTEŚMY CRAZY MOFOS I BĘDZIEMY NIMI DO KOŃCA!!!

Pozdrawiam
Marzena :*****





I na koniec Nasi Szekszi panowie :PP

wtorek, 9 lipca 2013

Imagin dla mojej Misi z Liam'em :D

Hej ! Mam na imię Paulina (drugie imie to Katherine) i mam 20 lat. Wyglądam jak większość dziewczyn w moim wieku. Ostatnio przefarbowałam sobie tylko włosy. Teraz mam je brązowe z połyskiem czerwieni opadające luźno na ramiona - lekko falowane. Mam nadzieję, że nigdy nikt mnie nie rozpozna.
Po mojej małej przygodzie w Londynie, o której nikt nie wie, wyjechałam do moich rodziców nad morze. Pracuję tam z nimi w naszym ośrodku rekreacyjnym. Przyjeżdżają tu na wakacje wielkie osobistości. Ostatnio piłam z Seleną Gomez i Demi Lovato, a jeszcze wcześniej "bawiłam się" Nathan'em(nie pomyliłam się, tam nie ma "z") z The Wanted . Mówię Wam. Nic dodać nic ująć.
Ale wracając do ogólnego tematu. Już jutro zaczyna się okres wakacyjny. W tym okresie przyjeżdża wiele osób. Niestety nie wiem kto będzie w tym roku, bo to moja mama się tym zajmuje.
- Paula! Zanieś pościel do 1, 2 i 3. - Zawołała mama.
- Już idę! - odkrzyknęłam. 
ekhem... Dziś pracujemy na najwyższych obrotach. Tak jak wspomniałam wyżej - ciekawość mnie zżera.

*-----------*
 
*1 lipiec 2014*
Znów ten sam sen. ON, JA, MY.
 Nasz przelotny romans. 
Wszystko do mnie wraca. 
I to teraz. Jakbym znów miała go spotkać.
 Czy to tylko moje widzimisię? 
Czy to na prawdę coś znaczy? 
Mam się bać?
Wszystko się okaże.

Rano obudziłam się o godzinie piątej. Umyłam się, ubrałam strój kąpielowy, a na to krótką sukienkę i krótkie spodenki. Przyszykowałam ubrania na później, zabrałam mp3, słuchawki i wyszłam pobiegać. Biegłam jak zwykle brzegiem morza.  W końcu doszłam do swojego ulubionego miejsca. Jest to malutka górka obrośnięta trawą. Zdjęłam tam z siebie sukienkę i szorty, zostawiłam mp3, a następnie powoli sunęłam w stronę wody. Nie wiem ile tam siedziałam, ale usłyszałam dopiero wołanie mamy.  Uśmiechnęłam się, sama do siebie. Nic nie mogłam poradzić Musiałam wracać.


*Jego oczami*
Właśnie dojechaliśmy nad morze. Po całym roku zasłużyliśmy na wakacje. 
Wyszła do nas pani gospodyni.  Bardzo miła kobieta. Porozmawialiśmy chwilę. Powiedziała, że na minutę nas opuszcza, tylko zawoła córkę. Podeszła do urwiska i krzyknęła "GOŚCIE".  Zbliżyliśmy się do niej. Na tle wschodzącego słońca zobaczyłem przepiękną dziewczynę. Miała długie kasztanowe włosy i lekko opaloną skórę. Gdyby nie ich kolor to pomyślałbym, że to Katherine... Głupi! Co ona by tu robiła?? Przecież Cie zostawiła.  Powiedziała, że była to tylko zabawa. Nic do Ciebie nie czuje. Opanuj się w końcu!!


*Moimi oczętami.*
Od razu poszłam do Siebie i przebrałam się w TO.  No. Teraz mogłam się komukolwiek pokazać. 
- Miśka! Chodź tu!! - znów zawołała moja rodzicielka. Nic nie powiedziałam tylko ruszyłam te swoje seksowne cztery litery. Przede mną stało całe 1D, Eleanor i Perrie. Szybko pokręciłam głową, żeby tylko dziewczyny nie wyskoczyły z tekstem, że y się znamy. - Słonko. To Nasi goście. Zapewne o nich słyszałaś.
 Wiecie nie powiem mamie "Tak, tak znam. Z dziewczynami chodziłam po sklepach, a z jednym się kochałam kilka(naście) razy". Więc uśmiechnęłam się grzecznie i odpowiedziałam.
- Oczywiście. To wy zajęliście 3 miejsce w X-factorze?
- Yep - powiedział jeden z nich, przerwał, ale zaraz zaczął mówić - We
- Are - kolejny
- One- Następny
- Direction - Przed ostatni
- Yeeeey! - i ostatni wydarł się z podniesionymi rękoma. Wszyscy się z nich zaśmialiśmy,
Domki 2-osob, a obok jest 3-osob. wyglądający jak 5-osob
- A ja jestem Paula. Miło Was poznać - przeleciałam po każdym wzrokiem, aż w końcu zatrzymałam się na nim. Wyprzystojniał pierdzielony. Na szczęście szybko się ocknęłam. - Chodźcie pokażę Wam domki. Chcieliście dwa po dwie osoby i jedną trójkę??
- Tak. - odpowiedziała Pezz
- Doskonale. 
- A jest tu miejsce na jakieś ognisko? - spytał Zayn
- Jasne. Jak tylko się rozpakujecie to wszystko pokażę. - Po jakiejś godzinie mogliśmy wyjść w teren. Oczywiście uprzedziłam ich co muszą wziąć na taką wędrówkę.
- Tutaj jest plaża naszego ośrodka. Po prawo macie boisko do siatkówki.  - Tłumaczyłam im jak idiotom, a ci kiwali głową jak niedorozwoje. Co za dzieci <facepalm>. Poprowadziłam ich daleko. Obeszliśmy cały las dookoła i wróciliśmy.- Jakbyście coś ode mnie chcieli mieszkam w tamtym domku - pokazałam na "Zerówkę". Dlaczego tak się nazywa?? Bo jest to wielki domek, w którym mieszkam sama. I jedno okno wygląda jak wielkie zero. Oto cała tajemnica. Wróciłam do Siebie.  Weszłam do sypialni i od razu spojrzałam na zdjęcie, które leżało na komodzie.  Byłam tam ja i ON. Mój kochany Li.
Zastanawiacie się czasami jakby to było, gdybyście nie kłamali? Gdybyście czegoś nie powiedzieli?
Ja mam tak cały czas. Na okrągło myślę co by było gdyby. Co by było? Może bym z nim była? A może byśmy się rozstali?? Nie wiem, ale tęsknię za nim.
Oj... rozczuliłam się. Nagle usłyszałam pukanie.
- Proszę. - krzyknęłam i zeszłam na dół.
-Katherine! - usłyszałam krzyk Pezz i El. Od razu zamknęły mnie w szczelnym uścisku.
- Też się cieszę, że Was widzę słonka. - wyszeptałam, bo nie mogłam nabrać oddechu. Kiedy mnie puściły zrobiłam nam kawę, wszystko opowiedziałam i jakoś takoś był już późny wieczór. Chłopcy jak się okazało zrobili ognisko, na które mnie także zaprosili. Bawiliśmy się świetnie. Na prawdę extra chłopaki.
Około godziny trzeciej rano zaczęliśmy grać w butelkę, a że każdy miał we krwi alkohol, to było zabawniej.
Po dziesiątym kręceniu wypadło na mnie. A że kręciła Perrie to aż strach się bać.
- Moje słoneczko, wiesz jak ja cie kocham? No wiesz. No to ci p
wiem. Pocałuj tego pana po lewej co zwie się Payne Liam - Tej pani już chyba wystarczy płynów z procentami.
- Spoko. - usiadłam mu na kolanach i pocałowałam. Na początku były to delikatne pocałunki, a potem zmieniły się one na namiętne i dzikie. A gdy się oderwaliśmy od siebie powiedziałam - Nie wyszedłeś z wprawy słonko. - Eleanor powiedziała, że jest już zmęczona i idzie spać. Od razu jak domino posypała się reszta. Zostałam ja i On.
- Tęskniłem. - usłyszałam przy swoim uchu, poczułam jego ręce na biodrach i oddech na szyi. Dreszcz przebiegł moje ciało.
- Ja też tęskniłam. - Znów się pocałowaliśmy, tylko że tym razem nie były to wymuszone pocałunki. - Muszę iść. Porozmawiamy później. - wyszeptałam  w jego usta. Lekki cmoknęłam jego wargi i jak leśna nimfa poszłam do swojego domku.

*-------*
*2 lipca 2014*
Znów przeszedł mnie ten dreszcz.
Znów złapała mnie za rękę,
To ona, to Miłość.
Kiedy odwróciłam wzrok,
Znikała sprzed oczu, jak ustający deszcz.  

Wstałam z lekkim bólem głowy... No dobra... kogo ja oszukuję?
Głowa bolała mnie okropnie. I na moje nieszczęście WSZYSTKO pamiętałam. 
Znaczy się... może nie na nieszczęście, ale jakiegoś pecha. Chociaż... Wiecie jak stęskniłam się za jego malinowymi ustami? Za oczami, które świeciły się, za każdym razem gdy mnie widział. Za dłońmi, które rozgrzewały moje ciało, kiedy potrzebowałam tego. Za nim całym! Tak cholernie go kocham, a tak okropnie sie boję. Czym to jest spowodowane? Nie wiem. 
Wzięłam stary pamiętnik mojej mamy, który podarowała mi na dwudzieste urodziny z nakazem, abym codziennie to czytała. A jak nie będę mogła codziennie to, żebym nadrobiła następnego dnia. 
Jak się dowiedziałam, moja mama miała podobną sytuację z moim tatą. Napisała wtedy "Najlepszym lekarstwem jest muzyka i pisanie". Wzięłam sobie tą radę do serca. 
Znalazłam kartkę, długopis oraz potrzebną piosenkę. 
Niby miałam pisać opowiadanie, ale ta melodia mnie wciągnęła i słuchałam jej słów jak zaczarowana
 Widzę cię
Wędrując przez marzenia,
Widzę cię
Mój blask w ciemności oddycha nadzieją na nowe życie
Teraz żyję dzięki tobie, a ty dzięki mnie
Oczarowani
Modlę się w głębi serca o to, aby ten sen nigdy się nie skończył

Widzę siebie twoimi oczami
Żyjąc nowym życiem, wznoszę się wysoko
Twoja miłość rozświetla drogę do raju
Więc składam w ofierze moje życie
Żyję dzięki twojej miłości

Uczysz mnie, jak widzieć
Wszystko, co jest piękne
Moimi zmysłami dotykam świata, którego nigdy sobie nie wyobrażałam
Teraz daję ci moją nadzieję
Poddaję się
Modlę się w głębi serca o to, aby ten świat nigdy się nie skończył

Widzę siebie twoimi oczami
Żyjąc nowym życiem, wznoszę się wysoko
Twoja miłość rozświetla drogę do raju
Więc oferuję moje życie
Oferuję moją miłość, dla ciebie

Kiedy moje serce nigdy nie było otwarte
(A mój duch nigdy nie zaznał wolności)
Na świat, który ty mi pokazałeś
Jednak moje oczy nie mogłyby wyobrazić sobie
Wszystkich barw miłości i życia nigdy więcej
Nigdy więcej

(Widzę siebie twoimi oczami )
Widzę siebie twoimi oczami
(Żyjąc nowym życiem, wznoszę się wysoko)
Wznoszę się wysoko
Twoja miłość rozświetla drogę do raju
Więc składam w ofierze moje życie
Żyję dzięki twojej miłości
Żyję dzięki twojemu życiu

Widzę cię
Widzę cię 

Nie wiem kiedy zaczęłam śpiewać.  Gdy skończyłam usłyszałam brawa. 
Za mną stali : Zespół i dziewczyny. 
- Podobał się występ? - spytałam z kpiną w głosie
- Baaardzo - wyszczerzył się Tomlinson, przez co został obrzucony wściekłym spojrzeniem. 
- Nie przeginaj Tommo. Co Was moi drodzy tu sprowadza? 
- No więc - zaczął całkiem poważnie Zayn. - Ty i ty - wskazał na mnie i Li - Skąd się znacie?
- No poznaliśmy się wczoraj - odpowiedziałam szybko, za szybko
- To co oznaczał tekst  "Nie wyszedłeś z wprawy słonko" - Horan znaczył coś w powietrzu.
- Nie ważne. - Zgodziłam się z Payne'em. Chwile jeszcze porozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Później pokazałam drogę Zerrie i Elouonor na plażę, tak żeby nikt ich nie rozpoznał, Styles i Niall poszli do CH, a ja musiałam pogadać z piątym chłopakiem. 
- Paula... - zaczął - Nie - nie wiem co powiedzieć... - jąkał się - nie mam nic do stracenia. - Po prostu mnie pocałował. No i po raz kolejny odpłynęłam.  - Kocham cię jak wariat i nigdy nie przestałem. Jednak wiem, że ty mnie nie.- powiedział smutniejszy
- Idioto. Kocham Ciebie i tylko Ciebie. Od dłuższego czasu nie mogę przestać o Tobie myśleć. - wtuliłam się w niego, wdychając te piękne perfumy. Oby ten stał trwał jak najdłużej. 
Nie chcę go tracić.  Może i kiedyś bym potrafiła bez niego żyć, ale teraz? Nie. I mogę to pokazać na kilku fragmentach. A może lepiej jak zachowam to dla Siebie!! To smutne! Najlepiej zrobię jak pokażę Wam przepiękne zakończenie tej mojej bajki...

*-----------*
  Mój książę z bajki... Brzmi pięknie...  A jak będzie brzmiało - Mój mąż. Chyba jeszcze lepiej, prawda?
No tak, szybko, szybko i po siedmiu miesiącach ślub.
No się streściłam, bo jakbym zaczęła gadać i gadać, i gadać to za trzy lata bym nie skończyła.
Wracając...
Już dziś ten dzień. Właśnie stoję po prawej stronie mojego taty idącego do ołtarza przy którym stoi drugi najważniejszy mężczyzna w moim życiu (tata jest 1.) 
- Dbaj o nią synu. - powiedział mój ojciec
- Właśnie zamierzam. - Odebrał moją dłoń, od mężczyzny, odwróciliśmy się do ołtarza. Przysięgi mówiliśmy patrząc sobie w oczy.
- Ja Liam biorę sobie Ciebie Paulino za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.  Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. 
- Ja Paulina biorę sobie Ciebie Liam'ie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. 
-Paulino przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
-Liam'ie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. - Wymieniliśmy się obrączkami.
- Ogłaszam Was, mężem i żoną. Możesz pocałować Pannę Młodą. - Pocałował mnie, biorąc mnie automatycznie na ręce.
Z kościoła pojechaliśmy od razu na miesiąc miodowy. 
Coś czuję, że Największa przygoda, właśnie się rozpoczyna....

Pozdrawiam
Paulina Katherina
Payne. <3333


*----------*
 Kolejna Para, 
Kolejny związek
Kolejne małżeństwo.
Czyż to nie wspaniałe?
Miłość jest piękna, 
tylko pozwól jej wkroczyć do Twojego serca...


--------------------------------------------------

Masz Misiu :* :*

Podoba się??
Piszcie w komentarzach! 

Marzena :*

PS. Patrzcie ostatnią notkę - Widzieliście konkurs??

środa, 3 lipca 2013

Imagin dla Jewelki z Zayn'em ^^

Cześć! Mam na imię Marta. Mój wiek składa się z dwóch cyferek, mam ciemne włosy, zielone oczęta i jestem dosyć szczupła, ale bez przesady.
Historia ta jest porąbana jak lato z radiem. To ja może zacznę od początku....
Tego palanta poznałam jakoś w pierwszej gimnazjum. Był przystojny jak diabli, ale i również zły.  Dla niego nie liczyły się uczucia innych. Był bezduszny dla tych, którzy weszli mu w drogę. Wykorzystywał dziewczyny. Brał narkotyki, pił, palił. No i ogólnie fuu...blee...
Na jednej z imprez, jak mnie pamięć nie myli to było zaraz po skończeniu gimnazjum... znaczy wiecie ja i on byliśmy o rok starsi, bo przez nasze bójki zostawili nas za zachowanie -,- i to w jednej klasie... Ale wracając, na jednej z imprez coś mnie podkusiło i napiłam się drinka, którego mi przyniósł.
Okazało się, że czegoś tam dosypał. No i jak się samo przez się rozumie, noc została skończona z wielkim brzuchem. Tak, przeleciał mnie(ale żeby nie było, to nie był gwałt. Wiecie o co chodzi c'nie?), a co najgorsze  - zaszłam w ciąże. Moja mama chciała go pozwać, ale mi nie chciało się latać po sądach, więc jakoś ją udobruchałam. Rodzice pomagali mi z Amelią, kiedy poszłam na studia, a później do pracy.
Wiecie oni mieli mnie późno, no i jak poszłam do pracy to byli na wcześniejszej emeryturze.

*------*

Po jakimś roku mojej pracy jako pielęgniarka, dostałam "awans". "Awans" polegał na tym, że dostawałam więcej kasy. Wiecie, mi to akurat pasowało.
Pewnego dnia zawołał mnie szef do swojego gabinetu z ważną wiadomością.
- Chciałeś mnie widzieć Ian?
- O Marta! Wspaniale! Słuchaj moja droga. Jak wiesz ostatnio był poważny wypadek. - Jakoś 2 tygodnie temu ten zespolik one diurexion czy jakoś takoś miał "stłuczkę" z pędzącym 200 km/h samochodem. I kierowca tak jakby jest w kiepskim stanie.
- No wiem. i co?
- Bo potrzebna jest pielęgniarka, a ty jesteś taka zdolna i do tego młoda!
- A tak na serio? - mężczyzna westchnął.
- Nikt naprawdę, nie chce iść. Bo zobacz, to bóg nastolatek!! Pewnie rozpieszczony.
- Ech... dobra. Mogę iść, a kto to?- Podał mi teczkę. Kiedy zobaczyłam jego imię i nazwisko mało nie zemdlałam. - Nie. Ja nie mogę. Muszę się wycofać.
- CO?! Nie możesz!
- Może nie mogę, ale chcę.
- Dlaczego?- spytał, zawahałam się, ale powiedziałam mu całą prawdę. - O matko boska. Ale przecież może cię nie poznać. I pozwalam...- szepnął - sam nie wierzę, żę to mówię - i już normalnie - żebyś nad nim się nie litowała. Ale na serio to tak, żeby nic nie podejrzewał... - uśmiechnął się figlarnie co odwzajemniłam.
Wróciłam do pustego domu. Amelka jest u dziadków. Wyszłam na podwórko. Tam wyciągnęłam jego zdjęcie z szopy, wzięłam świecę, zapaliłam ją.
- Czas na wyrównanie rachunków mój drogi. - Cała jego podobizna wędrowała z dymem w niebo....

*-----*

Rano wstałam wypoczęta. Ubrałam się w biała krótką spódniczkę i tego samego koloru bluzkę na ramiączka z dosyć sporym dekoltem.  No w końcu musiałam być ubrana na biało.
Zjadłam śniadanko. Takie dooobre mniiaaam, no to po takim poranku mogę iść do tego debila.
Zapukałam do ich drzwi. Otworzył mi niejaki Harry Styles,
- Ty musisz być Marta. Zapraszam.
- Dobry.  Więc co mam robić?
- My tak na prawdę jesteśmy teraz cały czas w domu, ale boimy się, że coś mu zrobimy, a po za tym musi brać kilka zastrzyków dziennie, bo jest sparaliżowany. Nie może chodzić. - prowadził mnie w kierunku sypialni chłopaka
- Oj biedactwo. - udałam, że mnie to ruszyło.
- Zayn chłopie! Twoja pielęgniarka przyszła!
- Witaj Zayn - uśmiechnęłam się chamsko
- Jewel...
- We własnej osobie dupku.
- CHŁOPAKI PROSZĘ WAS! ONA MNIE WYKOŃCZY!! - zaczął wrzeszczeć jak pojebany. Nic się nie zmienił... no może  ciutkę (czyt. jak cholera) wyprzystojniał.
- Co się dzieje?- przybył do chorego Liam.
- Ona mnie zabije jak tylko Was nie będzie.
- Breedzi.- odezwał się zapatrzony w mój dekolt Styles
- Haroldzie rozumiem, że jesteś niewyżyty ale jednak oczy mam wyżej.
- A tak... - jezu jak on się słoodko rumieni
- Nie no Styles. Chyba pierwszy raz widzę, żeby dziewczyna cię zawstydziła. - odezwał się chłopak w paski. Lokaty coś pogadał pod nosem i wyszedł
- Możecie podać mi jego kartę?
-co?? - chyba nie zajarzyli.
- Takie coś, prostokątne - pokazywałam gestami- gdzie się pisze co pacjent przyjmuje i ile, i jaka jest temperatura itp. - Olśniło ich i mi podali. Okazało się, że Malik musi dostawać 5 zastrzyków dziennie w pośladki... Nie spodobało mi się to za bardzo, ale jak mus to mus.

*--------*
Pracowało  mi się u nich nawet miło przez ten ostatni tydzień. Jeszcze muszę wytrzymać 2 tygodnie.
Malik zaczyna jako tako chodzić. Według mnie to jest sukces.
Ale wracając.
Właśnie siedziałam w pokoju mulata i czekałam, aż łaskawie się obudzi. Nagle wleciał przerażony Harry.
- Jewel!
- Co się stało?
- Bo, bo dzwoniła Twoja mama i powiedziała, ze Amelka jest w szpitalu. I żeby ci to przekazać.  A tak właściwie kto to jest??- I podał mój telefon ze zdjęciem mojej córy na tapecie.
- Moja córeczka, a teraz przepraszam Was, ale muszę iść.
Wsiadłam do samochodu i pojechałam.
W głowie kłębiły mi się różne możliwości. Od zwykłego zasłabnięcia do poważnego raka. 
Wbiegłam na pediatrię, a tam juz byli załamani rodzice.
- C-co się stało?
- Mel ma astmę. Co dopiero się ujawnia. Jest sposób, żeby to wyleczyć. Podobno jakiś nowy (dop.aut. wymyśliłam). Trzeba po postu wziąć krew od obojga rodziców. Zobaczyć która jest bliższa dziecku i  ją wstrzyknąć z lekami. To pomaga. Tam na sali jest dziesięcioro dzieci wyleczonych z tego.
Po tych słowach myślałam, że zemdleję. Przecież jej ojciec... No, ale nie mogę... proszę Was... nie każcie mi tego robić!!
- Wiem! - poszłam do Ian'a- Potrzebuję pomocy.
- Domyślam się
- Możesz wziąć krew Malika?
- Ok. I rozumiem, że Twoją też?
- Tak.
- Spoko.  - I w taki sposób załatwiłam sobie i wolne na tydzień, i krew bez mówienia prawdy panu Z.
Moja malutka córeczka spała podpięta do różnych aparatur. Aż serce się krajało.
- Zrobię wszystko, żebyś była zdrowa. - szepnęłam, pocałowałam ją  w główkę, następnie usiadłam w fotelu, aż koniec, końców zasnęłam.

*-----*

Obudziły mnie jakieś głosy. Podniosłam jedno oko, potem drugie. To co zobaczyłam... wpędziło mnie w zawał.
- Ooo... to ja jeszcze śpię. branoc. - Jednak mój pomysł udaremnił Powszechnie wam znany Tomlinson
- NIe, nie, nie. Wstajesz moja droga. I tłumaczysz dlaczego po pierwsze siedzisz tu z dzieckiem, po drugie czemu w imionach rodziców napisane jest Zayn i po trzecie Co tu się dzieje??!!
- Ech... Uparci jesteście. Pierwsze to moja córka, dlatego tu siedzę, drugie, bo jest jej ojcem, trzecie ma astmę.
- Chwila, chwila... powiedziałaś, że to moja córka? - To się obudził.
- Mhm...
- Jak?!
- Normalnie. Wiesz tak jakby na zakończeniu gimnazjum...
- Nie musisz tłumaczyć.
- No właśnie...
W tej chwili wszedł Ian.
- O... Skoro pan tutaj jest to może pobierzemy krew?
- Tak, tak... - wyszeptał nie wiedząc o co chodzi. Cały czas patrzył się na Mel jak na największy skarb.

Po upływie tygodnia Amelka była zdrowa, a mulat tak się zaparł, że sam zaczął chodzić po dwóch dniach od dowiedzenia się, że to jego córka.
Siedzieliśmy całą siódemką u mnie w domu.
Powiem wam szczerze, że oni nie są najgorsi. Dogadujemy się, a to najważniejsze.
W tym momencie Nasz drogi "Tatuś" poszedł myć swoją córkę. Dziewczynka bardzo się do niego przywiązała. I dobrze.
Po cichu weszłam do łazienki, bo było mi za cicho. Zobaczyłam tam słodki obrazek. A mianowicie Mel myła twarz Zayn'owi. Uśmiechnęłam się na to.  Powoli się wycofałam, tak żeby nie zdradzić się, że tam byłam. Zeszłam na dół. A tam chłopcy już popadali - śpią. Dzisiejszy dzień ich wykończył. Amelka ma dużo siły. Przykryłam ich kocem i poszłam do kuchni.

Zaczęłam robić kolacje, kiedy z góry zszedł chłopak. Oparł się o blat, westchnął, uśmiechnął się, a następnie zaczął nawijać jak katarynka.
- Ona jest słodka, miła, kochana, malutka i taaakaaaa kochana...
- Wiem. Wzroku  nie można od niej oderwać.
- Tak jak od Ciebie - wyszeptał patrząc na mnie
- Zayn... przerabialiśmy to w gimnazjum.
- Tak, ale w gimnazjum nie zwracałaś na mnie uwagi.
- Wierzysz w cuda?? - zaśmiałam się z jego miny. Ten nic sobie z tego nie zrobił tylko mnie pocałował. Owinęłam go nogami w biodrach, a ten posadził mnie na blacie.
- Kocham Cię Jewel i zawsze tak było. Po prostu pogubiłem się.
- Też Cię kocham Javadd. - uśmiechnęliśmy się do Siebie i znów pocałowaliśmy



*-------*
W taki sposób ogień i lód połączyli się na wieki. Nie wyparowali, nie zniknęli. Byli sobą. W rodzimej postaci.
Marta i Zayn zostali połączeni obelgami, kłamstwami, fałszerstwem, dzieckiem, ale co najważniejsze MIŁOŚCIĄ...


---------------------------
Następny Imagin za 2-3 dni :**

Pozdrawiam
Marzena ;*