Czytasz =>Komentujesz

Obserwatorzy

wtorek, 11 lutego 2014

Wyjaśnienia...

No więc, chyba zasługujecie na wyjaśnienia, nie?

Od czego tu zacząć?
1) Nie mam pomysłów - nigdzie. Na serio.
2) Jakoś w ogóle blogi o 1D zaczynają mnie... nudzić? Nie to może nie to słowo. Nie wiem co się dzieje, ale nawet jak czytam moje ukochane blogi o chłopakach, to czytam same dialogi. Może rzeczywiście, coś mi się znudziło?
3) Jestem chora. Nie wiem co mi jest. Czekam na wyniki. 

4) Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła. To mnie dobija. Mam problemy z niektórymi osobami i potrzebuję odpocząć. Chociaż to i tak nic nie daje :(


Przepraszam Was z całego serca.  Może jeszcze wrócę na te blogi, ale jak na razie... nic na to nie wskazuje. 

Także...
WSZYSTKIE BLOGI ZOSTAJĄ ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA ;-(

wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 17 + życzenia...

 Rozdział całkowicie dedykowany Duszce :) Dzięki niej nie napisałam Epilogu :) Dziękuję :*
Przeczytajcie pod postem notatkę :) 
--------------------------


*21 grudnia*
Dziwnie się czuję, gdy nie ma nikogo z tej piekielnej rodziny koło mnie. Przez te kilka miesięcy przyzwyczaiłam się do szumu i gwaru, który panował w moim otoczeniu.  Mimo że, jestem u Babci, a jest tu ponad 30 osób, nie mogę się przyzwyczaić. 
Wczoraj byłam z dziewczynami na zakupach. Kupiłyśmy chyba z tysiąc prezentów. Ja zakupiłam również dla mojej londyńskiej "rodziny".  No niestety :P

*23 grudnia*
- Chodźcie musimy zrobić jedzenie! - krzyknęła ciocia Iwona. Cała ekipa dziewczyn zebrała się w kuchni. A że było bardziej niż pewne to, że będzie gorąco, ubrałyśmy się w szorty i bluzki na krótkie ramiączka. No, co? Nie piekliście nigdy ciast w trzech piekarnikach? Uwierzcie gorzej nie może być... Babcia dodatkowo włączyła radio, a tam był maraton piosenek świątecznych. Kołysałyśmy się w rytm muzyki i kroiłyśmy sałatki.
- Dobra. Mamy 10 makowcy. 5 Jo-jo (takie fajne ciasto jo-jo :P), 4 serniki., 6 metrowcy. - zliczyła Agnieszka. - Wystarczy? - spojrzała uważnie na babcię. Kobieta pokręciła głową. 
- Nie. Na 100% trzeba dorobić więcej. No zobaczcie jest nas dokładnie 35 osób. Plus minus dzieci. A pewnie zwalą się sąsiedzi w Drugi Dzień Świąt. - I z miną męczenników wróciłyśmy dalej do roboty. 

*Dzień wcześniej, Looondyn*

 ~Perspektywa Danielle~
Ja się tak nie bawię! TO nie fair!  Dlaczego ona musiała sobie wyjechać, akurat na Święta? Przecież to według mnie nie smaczne. No okej... rozumiem wszystko, ale tęsknimy za nią. Dakota, Diana czy jak jej tam, to nie Joasia
Dlatego postanowiliśmy zrobić jej niespodziankę i przylecimy. A wicie co zabawne? Nawet Zayn leci, tylko że bez tego plastika. Jedyna dobra wiadomość. 

No ale wracając do świątecznej niespodzianki. Byliśmy już w sklepach mamy kilkadziesiąt prezentów dla ich rodziny. 
Tak, wiemy ile ich jest. Kontaktowałam się z Suz i Agnes. Jak dobrze, że opisały Nam co kto lubi.... Dobre duszki...

Jako, że Zayn zdecydował (co za imbecyl, jakby wcześniej nie mógł tak zrobić), że kupi prezent osobiście dla Sophie i Jo. Podobnież chce uczestniczyć w jej życiu.  Ciekawe jak zareaguje na to moja przyjaciółka.


No dobra lecę spać, bo jutro z samego rana (czyt. 10.00) trzeba wstać, bo mamy samolot o 12. 



~*~wracamy do Polski, Tym razem opowiada Suzan.~*~

O około 19, usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam. No myślałam, że padnę. Przede mną stała cała parszywa ósemka. 
- Stęskniliśmy się, a że nie mieliście zamiaru przyjechać, my zawitaliśmy. - uśmiechnęła się El.
- Jo! Nieśka! - zawołałam, a po chwili, owe dziewczyny pojawiły się na horyzoncie. 
- Miśki! - Zrobiliśmy grupowego przytulasa (nawet Malik.). Poprosił moją najstarszą siostrę na bok. I zaczęli rozmawiać. Nie słyszałam nic, więc podeszłam bliżej
- Idiota, debil, frajer...
- Skończyłaś już wymieniać swoich byłych?
 - nie jestem jeszcze przy Tobie  - uśmiechnęła się chamsko, a jemu zrzedła mina. Z mojej siostry jest MISZCZ! On do niej podszedł i wyszeptał. Kurna, przecież nie wezmę mikrofonu!
-Im krótsza spódniczka, tym bardziej ją kochasz. im większy dekolt, tym bardziej ubóstwiasz.-czyż nie na takiej zasadzie działasz, kochanie? 
- Do cholery jasnej Aśka, przepraszam! - no tego to nawet ja się, nie spodziewałam
- Przepraszaj mnie i tysiąc razy, ale mojego wybaczenia szybko nie dostaniesz. Co najwyżej w ryj.  - I kręcąc dupą, poszła do kuchni kończyć dania.Widziałam, że Zayn jest smutny. Ale no serio? Żeby dopiero teraz? Miał tyle czasu. A dodatkowo ją obraził w szpitalu. Ach... szkoda gadać... 
No dobra. Ja nie lubię jak chłopak płacze. Więc podeszłam do niego i przytuliłam lekko. 
- Będzie dobrze. Tylko musisz dać jej czas. - I sama wróciłam do dziewczyn.

*Wracamy do perspektywy Jo.*

Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałam rzucić mu się na szyję. Objąć i powiedzieć "Kocham Cię najbardziej na świecie" A później dodać "Będziesz tatą, po raz drugi." 
Ale przypomniałam sobie, jak mnie potraktował. I nagle dostałam silnego kopa. Powiedziałam wszystko co tylko na język mi się nawinęło. 

Mimo że kuchnia była duża, to i tak było w niej za dużo osób. Gdy tylko do Nas wróciła Zuzia, Harry od razu zesztywniał. Kątem oka spoglądał na nią, pilnował jej wzrokiem, jednocześnie udając obojętnego, na jej strój. Czyżby jebaniutki się zakochał? O to nowość. No dobra, może nie nowość, ale rzadkość.

Słyszałam śmiech Malika i Sophie. Bawili się w dwójkę na dywanie w salonie. Mała gdy tylko go zobaczyła, natychmiast wpadła w ramiona. Nie chciała puścić. Dlatego nawet musiał, ją umyć i położyć. Na jeden dzień chyba, miał za dużo wrażeń, bo od razu zasnął, razem z dzieckiem. 

Kiedy w domu było już cicho, na palcach do mnie weszła zalana łzami 14-latka. 
- Zuzik. Co się dzieje? 
- Kocham go. Rozumiesz? Zakochałam się w Samym Harrym Stylesie. Ja nie mogę! On mnie nie chce, to po pierwsze, a po drugie jestem za młoda dla niego. - Przytuliłam ją do siebie, i zaczęłam kołysać. Wiedziałam jak potrzebowała takiej, matczynej czułości, której nasza "matka" jej nie dała. 

I właśnie przytulone do siebie usnęłyśmy...

-----------------------------------------------
Życzę Wam moje słonka, żebyście mogły/mogli

hyhyhyhyhyyhyhy.png

No i ogólnie wszystkiego najlepszego!
Bogatego Mikołaja i w Sylwestra zabawy do rana :*

Pozdrawiam
Pierniczek :*

Ps. Niech każdy zostawi po sobie jakiś ślad. Nawet "." - kropkę.

Ps2. Niektóre teksty zaczerpnięte są ze strony http://kooloorowa.blogspot.com/

piątek, 20 grudnia 2013

Pytanie za 100 pkt.

Zakończenie ma być smutne, wzruszające czy wesołe?
Bo nie wiem jak w tym rozdziale ma się wszystko potoczyć :/

5 komentarzy next 


Pozdrawiam
Piernicek

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 16 ;)

- Ale jak to możliwe? - pytała po raz enty, wciąż oszołomiona Suzanne. Nie dość, że poprzedniego dnia pytała się mnie chyba z miliard razy, to i teraz musiała powtarzać...
- Nie mam zielonego pojęcia. 
- Czyli czekaj. Zostajemy w Anglii? 
- Nie. Wracamy do Polski. 
- Ufff - Agnes otarła "pot " z czoła - A już się bałam, że powiesz wszystko temu idiocie i znów będziecie razem. 
- Hihi^^ Nie mów tak. - nie ma co, podnosić na duchu to umieją.
- Oj dobrze, dobrze. Słuchaj, to wychodzisz dzisiaj?
- Tak - odpowiedziała Pauline, wchodząc do sali. - Masz wypis i pamiętaj zgłoś się do Marty w Zakopanem. 
- Jasna sprawa! - zasalutowałam, poszłam do łazienki, ubrałam się oraz umyłam, zabrałam leki i wyszłam z tego potwornego miejsca.  Gdy jechałyśmy taksówką, zadzwoniłam do  szkoły w mieście rodzinnym dziadków, zadzwoniłam do nich i do Danielle, że będziemy za cztery godziny. 
- Czemu cztery? - spytała moja młodsza siostra
- Bo moje kochanie, idziemy na zakupy. - No i oczywiście, w cztery godziny się nie wyrobiłyśmy. Nakupowałyśmy wiele różnych ubrań. Poczynając dla Sophie, skończywszy na ciążowych łachmanach. Dodatkowo zakupiłyśmy prezenty na gwiazdkę dla caaaaaaaaaaałej rodziny. Dobrze, że spod Galerii można było wypożyczyć bus...
- Jesteśmy! Cieszycie się?? No pewnie, że tak! - Głos Agnes niósł się przez korytarz.
- Witaj Jo. - Paul przytulił mnie lekko. - przepraszam. - dodał spuszczając głowę - może nie powinienem tak na Ciebie naciskać, może...
- Paul... Spokojnie. To nie Twoja wina. A po za tym wracam do Polski. 
- Co? - krzyknął, a za nim niosło się echo innych głosów. 
- Tak. Wracamy w pią... czwórkę do dziadków. Uznałyśmy, że będzie Nam dobrze.  - Dlaczego prawie powiedziałam "piątkę"? Przecież... Obym się nie wygadała...
- Skoro tak twierdzisz... - Resztę dnia spędziłyśmy na rozmowach., oraz pakowaniu prezentów to walizek. Jest plus, że ma się przyjaciółki. One mają wiele walizek i to głębokich.

Dwa dni później staliśmy prawie wszyscy na lotnisku w samym sercu Londynu.
- Nie jedźcie - wyszeptał w końcu Styles. - Po co? Przecież tu jest Wam dobrze, prawda? - Pomińmy fakt, ze cały czas lampił się jak sroka w gnat na Ness.
-  Musimy wyjechać. I nie tylko dla Jo. My tego chcemy. - A. skończyła mówić i odezwał się głos proszący pasażerów na odprawę. 
Przytuliliśmy się ostatni raz i poszłyśmy. 
Pewnie pytacie sie, co z ubraniami, rzeczami itp. Paul, był taki dobry, ze wypożyczył nam skądś samolot, tylko po to, żeby zawieźć rzeczy.  Będę Tęskniła...
Wiem, wiem. Zachowuję się, jak rozwydrzony dzieciak, ale się boję do cholery! Znów będę miała dziecko do wychowania. Znów przeżywanie tego samego. 
Tylko wyjątkiem jest to, że od początku wiem, czyje to jest dziecko. A i takie do Was Pytanie (odpowiedzcie w komentarzach, w miarę możliwości wszyscy, proszę! :) dop.aut) Co byście na moim miejscu zrobili? Bo tak z boku, patrzy się inaczej na to, niż jak to się przeżywa.
No nie ważne. W każdym wypadku, po czterech godzinach byliśmy w Krakowie, na lotnisku. 
- Pani Joanno - odezwał się mężczyzna z transportowca.(wspominałam, ze nie lubię swojego pełnego imienia?) - Wszystko jest już załadowane do Busa, jest on opłacony i tylko na panie czeka. 
- Dobrze. Dziękuję. Do widzenia. - uśmiech wpłynął na moją twarz. Cieszyłam się, że dziewczyny umiały polski, cieszyłam się że będziemy u dziadków, cieszyłam się, że spotkam rodzinę, której nie widziałam od wieków. Jednym słowem, wszystko mnie cieszyło.
Gdy tylko zajechałyśmy na miejsce, przywitał mnie wielobarwny dom. 
- Halo! Jest tu kto? - weszłam po cichu do klatki schodowej. Tak moja babcia miała własną klatkę schodową, gdyż łączyła ona trzy piętra. Babci, cioci i dla gości. A tak notabene, sama działka miała z trzy hektary, jak nie więcej, to wyobraźcie sobie wielkość budynku. Żeby lepiej wam to ukazać, to powiem, że od północy ściany mają kolor zielony. Od południa klatka ciemny pomarańcz, a pokoje na dole jasny pomarańcz. Po środku był niebieski, a na samym szczycie fioletowy. Zgadnijcie jaki dach!! Zajebiście czerwony! Proszę państwa, oto RATUSZ MIASTA :P

Ale wracając. Wchodząc na klatkę schodową poczułam zapach babcinych wypieków. Czułam już w ustach smak pierogów z kapustą i grzybami oraz karpia w galarecie cioci Iwony. Tak, tak byłam tu nie dawno. Znaczy... jak byłam w ciąży z Sophie. 
-  Asik! - krzyknęła powyżej wymieniona ciocia.  - Jak wyrosłaś! A ty Zuziu to w ogóle. Niesia wyglądasz szałowo! - Ciocia Iwona - dosyć niska, pulchna kobieta, zachowująca się niczym nastolatka. - A ty moja damo to kto? - pytała kucając przy mojej córeczce, która chowała się pod mój płaszcz. 
- Zosia... - szepnęła cichutko. Kobieta popatrzyła na mnie pytająco, a ja przytaknęła. 
- Jesteś taka podobna do mamy...
- Ja nie widzę podobieństwa. - zauważyła Zuzik
- Joasia, jak była mała, też miała taki kolor włosów i oczu. Ale co my tak stoimy w progu? Wchodźcie dalej. Niby jeszcze dwa tygodnie do świąt, a już prawie cała rodzina się zjechała prócz Waszych kuzynów, którzy się uczą. - spojrzała spod byka na obydwie dziewczyny. 
- Nie martw się ciociu. Mamy dokumenty, które upoważniają Nas do czegoś, tam czegoś. W każdym razie testy ZDANE i zaczynamy do szkoły chodzić po feriach. - Agnieszka była z tego zadowolona. Nigdy nie lubiła szkoły. 
- Mama! - Mała Ola podbiegła do nóg kobiety. 
- Olu nie biegaj! - Na korytarzy stała babcia, a za nią dziadek. 
Przywitaliśmy się z nimi, a babcia, jak to babcia od razu pytanie za 100 pkt. - Jesteście głodne dziewczynki? 

A gdy tylko najmniejsze dzieci poszły spać, cała reszta zasiadła przy kolacji. 
- Powiedz mi, co tam w szerokim świecie? Masz jakiegoś chłopaka? - ciocia Kazia spytała jako pierwsza.
- W szerokim świecie - ciekawie, nie powiem. Chłopaka... miałam, ale to długa historia - na to moje siostry zaczęły się śmiać, wiec oberwały pod stołem kopniaki. 
- A nie myślałaś, nad rodzeństwem dla Sophie? - spytała Violetta. To moja ciocia, ale 4 lata starsza ode mnie. 
- Myślałam. - przyznałam szczerze
- I Nawet wymyśliła! - dodała Zuźka.
- Słucham?
- No tak jestem w ciąży. - Wszyscy zaczęli mi gratulować. Ale nikt nie pytał o ojca dziecka. Ucieszyło mnie to, że nie musiałam powtarzać całej historii. Chociaż i tak wiem, że babcia mi nie daruje. 

Gdy mężczyźni poszli spać (Świętowali moją ciążę... podobnież. To był pretekst do wypicia więcej wódki.), nasza część społeczeństwa (ja, Zuzik i Niesik, 5 kuzynek, 3 ciotko -kuzynki, 6 <lub więcej> cioć i babcia ) usiadła przy stole. 
- Babciu nie patrz tak na mnie. - ugięłam się pod jej spojrzeniem. Nigdy nie lubiłam go. Ono było dziwne... współczujące... a zarazem oskarżające... -Rozumiem, że mam Wam o tym opowiedzieć? - Wszystkie pokiwały głowami, a ja z ciężkim sercem od początku wszystko opowiedziałam. 
Mówiłam o Sophie, Dziewczynkach, Chłopakach, Dan, Eleanor, Ani, Karolinie. Pozdrowiłam je od Paul'a. Aż w końcu nadszedł najtrudniejszy moment w całej "karierze" - poznanie przez Zayn'a prawdy. Łzy leciały mi strumieniami, a mimo to mówiłam spokojnie. Jakbym musiała się wyładować na czymś, nie biorąc w tym udziału. 
Kiedy doszła do końca opowieści i podniosłam głowę, zauważyłam mokre ślady od łez na policzkach u każdej z kobiet. 
- Ale jest plus - odezwała się weselej Czerwonowłosa - Prawie pozbawiłyśmy go klejnotów rodowych! - wielki znak zapytania na twarzach zebranych, sprowadził na Nas kolejne opowiadanko. - Dobra ja jestem śpiąca. O kuurna... już po trzeciej. Było miło. Dobranoc. - obleciała cały stół z pocałunkami w policzek i zniknęła, a za nią Brązowowłosa.  Starsze pani (przepraszam, ale tak jest) opuściły nasze towarzystwo również, a my jak te strażniczki czuwałyśmy nad butelkami wina.
- Mam pomysł! - ucieszyła mordkę Klaudia -Może zrobimy sobie, oczywiście za zgodą cioci taki damski wieczór. Tak nasza jedenastka, w domku obok. 
- Może wypalić, a babcia by została z dzieciakami. - I jakoś tak się złożyło, że usnęłyśmy na rozłożonej kanapie w dziewiątkę, przykryte pierzyną. 

-----------------------------------------------------------------------------------
Nie wierzę!!
Napisałam!
ALe to jest bez sensu!

W każdym razie. Miałam inny zapisany w zeszycie, a inny wyszedł, bo ciągle coś mi nie pasowało.

 Liczę na komentarze i na odpowiedzi na PYTANIE POWYŻEJ :P

Pozdrawiam
Piernicek :*

poniedziałek, 30 września 2013

O matko!!! TO JUŻ ROK~!!!

Wyobrażacie sobie?! 
Już rok jestem z Wami!!!

I raz-dwa śpiewamy  Happy Birthday to you!!!!

hihi ^^


Muszę napisać kilka podziękowań dla Was. 

Dziękuję za:
 24 obserwatorów
za 11 872 odwiedziny
za 213 komentarzy

Postów na blogu jest 63 :)

i oczywiście za każde słowa otuchy. 


Największe podziękowania kierowane są dla 
Jewel
Natki
Misi
Kici
Gabi
Pauli
Kamy
Anonimów.

Oczywiście wiem, że każdy kiedyś coś komentuje, ale za dużo pisania, a mam zamiar dziś dodać jeszcze gdzieś rozdziały :P


Dzięki wielkie za wszystko Miśki :**


Do następnego :*

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 15

Pielęgniarka obudziła mnie już o godzinie siódmej. Zaprowadziła mnie do łazienki, załatwiłam swoje potrzeby i wróciłam na salę. Siedziała już tam Agnes, Suzan i Sophie, a na stole stało "Śniadanie"(czyt. papka)
- Sophie! - krzyknęłam i porwałam ją w ramiona. - Tęskniłam kochanie. - Usiadłam z nią na łóżku. - A ty Suz co tak stoisz? Nie przywitasz się z siostrą?? - Uśmiechnęła się szeroko i mnie przytuliła. - Kocham Was dziewczynki. - popatrzyłam na Niesię - a co z Zayn'em?
- Hm... no więc ma trochę poobijane skarby rodowe, ale żyje.
- Ech, szkoda - westchnęłam a moje siostry ryknęły śmiechem. - Kicia, mówiła ci już Agnes o wyprowadzce?
-Mhm... mówiła. Z chęcią stąd wyjadę. Tęsknię za dziadkami i za moją szkołą. - Zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Między innymi o tym, że muszę zadzwonić czy przyjmą je do szkoły. Po jakiś dwóch- trzech godzinach przyszły Eleanor, Danielle i Ania.
- Moje słoneczko!- krzyknęły we trzy i już nie miałam czym oddychać. hah xD Są boskie
- Jak się czujesz?- spytała blondynka
- Dobrze, już dobrze.
- Jakie macie plany na dalsze "życie"? - spytała Calder
- Ech... Chcę wyjechać na święta do Polski, a dziewczynki chcą zostać tam na stałe. Chyba będziemy przy dziadkach, a ja przylecę sama lub z kuzynką po rzeczy, które zostaną. - popatrzyłam w oczy kobiet, gdzie gromadziły się w łzy. Strasznie było mi ich szkoda, ale tu jesteśmy same, tam mamy rodzinę.
- Nie płaczcie - prosiłam drżącym głosem.
- Ok. Już się uspokajamy - uśmiechnęła się Peazer, wycierając oczy - A co się stało Malikowi? Bo jak wrócił to nawet do Nas nie zszedł, płakał i trzymał się... no wiecie gdzie.
Agnes i Suzan zaczęły z tego rżeć jak konie, a ja ledwo powstrzymywałam rechot. Popatrzyłam jednak wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu na Agnes, żeby opowiedziała o wydarzeniach mienionej nocy. Z trudem, gdyż nie mogła się uspokoić, streściła całą historię. Na początku były wkurzone, ale kiedy młoda przyznała się co zrobiła, przybiły jej piątkę. Posiedziały do jakiejś 16. Później były już głodne oraz Zosia była śpiąca.
Pożegnałyśmy się, poczekałam na obiad, zjadłam i próbowałam zasnąć. Niestety poderwały mnie wymioty. Wpadłam do łazienki jak postrzelona. Zaraz przy mnie znalazła się Pauline.
- Asia wstań. - mówiła spokojnie, lecz nie miałam siły. Jakimś cudem sama to zrobiła. Położyła na łóżku i zabrała na USG brzucha. Siedziała wpatrzona w monitor jak struś w gnat. Wzięła telefon i gdzieś zadzwoniła.
- Przyślijcie kogoś z ginekologii.... Tak to pilne...- skończyła połączenie
- Coś się stało?- spytałam przerażona
- Wygląda na to, że byłaś w bliźniaczej ciąży. Jedno z nich było słabsze, a to drugie przetrwało, mimo śpiączki i leków. Teraz dobierzemy leki już specjalistyczne... - Nie słuchałam dalej, bo dotarło do mnie wreszcie, że będę miała dziecko. Jednak to jest prawda. Nie straciłam go tak na prawdę. Postaram się wychować je całym sercem. Nie pozwolę, żeby moje dzieciątko, moje maleństwo, jak i jedno tak, i drugie było przez kogokolwiek skrzywdzone. - Jo, to Marta, (Ciii... Wiem, żę mnie kochacie) a to Natalka. Będą one we dwie się Tobą opiekowały. Z tego co wiem Marta wylatuje do Zakopanego, do Polski. Będzie tam na miejscu prowadziła Twoją ciążę. 
- Miło mi. - na moją twarz wpłynął uśmiech, mimo że łzy cały czas mi leciały.
- Co my tu mamy... - zastanawiała się głośno Natalka. - serduszko, główka... Tu wszystko okej.  Jest dobrze kochana. Na moje oko to jakiś dziewiąty-dziesiąty tydzień. Poród odbędzie się mniej więcej 8 lipca. A tu proszę. Zdjęcie. - Ze łzami w oczach patrzyłam na małe ziarenko, na małą istotkę, która we mnie teraz rośnie. 
- Pauline mogę iść już na salę?- spytałam.
- Oczywiście. Twoje siostry znów wróciły. Aż pozazdrościć.- zawiozła mnie, a ta dwójka na mnie naskoczyła. Nic nie mówiąc pokazałam im zdjęcia i szepnęłam.
- Będę miała dziecko.

----------------------------------------------------------------------------------------------
Bądźcie ze mnie dumne!! Napisałam kolejny rozdział!! Nie do wiary!!

Zaprasza do komentowania, odpowiadania w ankiecie i....

Jeszcze raz odpowiedzcie na pytania
napiszcie w komentarzu co mam zrobić.

a) Jo ma być piosenkarkę (WIELKI, WIELKI POMYSŁ)
b) Zostać stylistką gwiazdy w Polsce i zagrać w teledysku.
c) Prowadzić zwyczajne życie również w Polsce ze Swoimi siostrami i córką.


Pozdrawiam 
Pierniczek :*

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 14

Obudził mnie straszny ból brzucha. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Nacisnęłam guzik, który zawołał pielęgniarkę. Popatrzyła na wszystkie urządzenia i popędziła po Pauline. Na twarzy lekarki widziałam ból i smutek. Coś mi wstrzyknęła i film się urwał...

-Jo. Słońce... obudź się w końcu! - usłyszałam szloch mojej najmłodszej siostry. Próbowałam się poruszyć, lecz byłam chyba sparaliżowana. 
- Suzan kotek, chodź do domu - odezwał się jakiś chłopak
- NIE! Nie pójdę nigdzie! Bez niej się nie ruszam!
- Ona leży tutaj już dwa tygodnie! Nie dość, że poroniła to nie chce do Nas wrócić! Do mnie, do Agnes, do Sophie. - Nie. Proszę, nie! Nie, nie, nie. nie poroniłam! Nie prawda. Tłukłam mentalnie głową w ścianę. - Pauline! - krzyknęła i zakładam, że zaraz się przy mnie pojawiła. - Dlaczego się nie obudziła, a lecą jej łzy?! Dlaczego?!
- Może Was słyszała? Joanno... słyszysz mnie? spróbuj się poruszyć. - No kurwa od kilku minut próbuję! Udało mi się poruszyć podajże palcami. - Otwórz oczy. - Łatwo kurna mać powiedzieć! To nie ona była przez 2 tygodnie w śpiączce! Ech.. I to jest lekarz?! I nie wiem jakim cudem pomyślałam o Zayn'ie. Nie wiem czemu.
Jakaś poświata wdarła się do mojego świata.
 Tą poświatą jest ON.
Otworzyłam oczy. Musiałam zamrugać kilka razy, żeby cokolwiek zobaczyć. 
Nade mną stali: Pauline, Harry <WTF?!> i moja siostra, która była wtulona w chłopaka. 
- No wreszcie! Ty wiesz ile ja tu czekałam na Ciebie? - spytała z uśmiechem młoda. Chciałam coś powiedzieć, lecz wyszedł ledwo szept. - Spokojnie. Nie przemęczaj się. - W tym momencie przypomniałam sobie, że dotarła do mnie wiadomość o poronieniu. Odwróciłam głowę w stronę okna. Było ono zaszronione, chłodne tak jak w tej chwili moje serce. Szron posiadł mnie od środka. Nie reagowałam na ich słowa. Nawet na krzyki najmłodszej dziewczyny. Po prostu chciałam... chciałam... sama nie wiem co. Dla mnie było to za dużo. Mimo, że ta ciąża była niespodziewana, to chciałam tego dziecka. 
Łzy leciały mi strumieniami z oczu. Nagle poczułam czyjąś rękę na moim policzku. Była to Agnes. Też była zapłakana. Lekko podniosłam rękę i dotknęłam  jej. Zauważyłam, że nie mam już  żadnych aparatur, oprócz kroplówki. 
- Kocham cię siostrzyczko. - powiedziała cicho, na co smutno się uśmiechnęłam. Ledwo-ledwo przesunęłam moje zwłoki na drugi koniec łóżka. Dziewczyna zrozumiała aluzję i wtuliła się we mnie. Brakowało mi jej. Nie miałam w ogóle dla niej czasu, tak jak i dla Suzan, i Sophie. Ciągle były jakieś ważne wydarzenia i siedziałam od rana do wieczora w pracy. Zrezygnowałam z pracowni krawieckiej na telefon, bo coraz więcej kasy wyłudzali. Paul - mój kochany wujek, niby wszystko wiedział, ale był nieugięty. Na szczęście Lou wraca już ze zdrowotnego. 
- Niesiu... może wyjedziemy do dziadków, do Polski? - spytałam szeptem.
- Na stałe?
- Nie, nie wiem, może... Jeżeli będziecie chciały. Na pewno pojedziemy na święta. 
- Chciałabym tam wrócić. Wiem, że Zuzia też tęskni za przyjaciółmi - uśmiechnęłam się na tyle, ile mogłam. - Wiesz, że 1D się wyprowadziło?
- Wreszcie! A co u Sophie? 
- Mała cały czas Ciebie woła. Tęskni. W tej chwili pilnuje ją Diana i Paul. Kilka razy mieli ją chłopcy, a raz był nawet Zayn z tą zdzirą. Ups. Nie powinnam ci nic mówić. 
- Czyli on jest z jakąś dziewczyną? - zapytałam w szoku patrząc po raz kolejny tego dnia na białą od śniegu szybę. 
- Tak. Z Dakotą. Normalnie koszmar. Jeżeli widziałaś lalkę barbie, to ta jest gorsza. - zaśmiałam się z jej porównania. 
- Zaśnij słońce. Kocham Cię. 
- Mhm... Ja ciebie też. - pocałowałam ją w głowę i chyba usnęła. Ja nie mogłam. Już prawie byłam po tamtej stronie lustra, gdy ktoś wszedł do sali.
- Szkoda, że cię uratowali. Mogłaś tam zostać. - wysyczał... Zayn.  Czułam jak pod powiekami zbiera mi się woda. Poczułam również, jak przytulona do mnie siostra wyskakuje przed niego jak z procy.
- Ty pieprzony egoisto! - krzyknęła
- Zamknij się!
- Ja mam się zamknąć?! Ja?! To ty się lepiej do mnie nie odzywaj! Zachowujesz się do kurwy nędzy jak dzieciak! Zabaweczka Ci się znudziła i marudzisz?! Zachowaj się jak mężczyzna a nie jak chuj. - Nie no moja siostrzyczka umie dobrać słowa.
- Co mi taki dzieciak jak ty może zrobić? - prychnął, na co otworzyłam oczy.  Na szczęście łzy mi minęły. Ale wracając patrzyła w jego oczy, powoli podeszła i z kolana przywaliła tam gdzie nie powinna. Matko! Chłopak się skulił i opadł na ziemię. 
- Co tu się dzieje? - spytała pielęgniarka, która weszła. 
- Ten o to chłopak zaatakował pacjentkę - Kobieta w białym kitlu wzięła go za nogę i wyciągnęła z pomieszczenia. Młoda z wielkim uśmiechem znów położyła się koło mnie. - Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. 

-----------------------------------------------------------------------------------------

No hej! Po długiej przerwie to znów ja!!

Gniewacie się?? :*

Jeżeli nie i CHCECIE następny rozdział napiszcie w komentarzu co mam zrobić.

a) Jo ma być piosenkarkę (WIELKI, WIELKI POMYSŁ)
b) Zostać stylistką gwiazdy w Polsce i zagrać w teledysku.
c) Prowadzić zwyczajne życie również w Polsce ze Swoimi siostrami i córką. 


Pozdrawiam
Marzena :*